Jak glamouryzacja alkoholu utrudnia trzeźwienie

Kultura zachodnia, glamouryzując spożywanie alkoholu, sprawia, że dla wielu uzależnionych jednym z czynników utrudniających rezygnację z picia jest kojarzenie go ze świętowaniem, z nawiązywaniem relacji, z radością.

Mnie osobiście picie kojarzyło się dwojako – ze świętowaniem, ale również z dekadencją. Z jednej strony nie wyobrażałam sobie świętowania sukcesów bez ich „oblewania”, bawienia się na imprezie bez picia trunków, wakacji bez drinka z palemką itd., z drugiej pociągał mnie mrok wpisany w alkoholizowanie się.

Współcześnie w mediach, literaturze, filmie picie alkoholu przedstawia się jako nieodłączny element randek, spotkań z przyjaciółmi, spotkań biznesowych, wyjazdów integracyjnych, romantycznych wieczorów w restauracji, kumpelskich seansów meczowych, rodzinnych zjazdów świątecznych, młodzieżowych domówek itp. Piciu alkoholu towarzyszy przy tych okazjach bądź atmosfera wyjątkowości, podniosłości, bądź też zabawy, luzu, radości, przyjaźni, miłości. W takich klimatach alkohol sprzyja nawiązywaniu relacji: redukuje interpersonalne napięcia, pozwala poluźnić sztywne struktury osobowości, zmniejsza nieśmiałość, przełamuje osobiste bariery, zwiększa tolerancję na wady innych, obniża krytycyzm etc.

Dodatkowo w literaturze i w filmie alkohol się romantyzuje. Nierzadko pomaga on bohaterom w radzeniu sobie z trudami życia, ale i sami bohaterowie, nawet jeśli już mocno uzależnieni, przedstawiani są jako postacie dekadencko pociągające, złamane przez życie, a jednak budzące szacunek i współczucie. Nałóg niczym wojenna blizna dodaje im charakteru, a zamiast rujnować ich morale, niejako je uwypukla.

Alkoholowe skojarzenia (w wersji glamour bądź romantyzującej) mamy mocno osadzone w naszych głowach.

Wystarczy zrobić sobie mały test. Z czym kojarzą się Wam wino, piwo, wódka, whisky, martini czy absynt? Mogę się założyć, że wino najczęściej będzie kojarzyć się z kobietami, z romantyczną kolacją, z Francją. Piwo – z męskimi spotkaniami, oglądaniem meczu z kumplami, wyskokiem po pracy do pubu. Wódka – z Rosją, z weselami, z byciem macho. Whisky to alkohol biznesowy, zlepiony wyobrażeniowo z pewnym ekonomicznym i społecznym statusem. Martini, choć często uznawane za drink kobiecy, nieodłącznie w naszej kulturze będzie przywoływać obraz Bonda. Zaś absynt niechybnie wiązać się będzie ze światem artystycznym, z cyganerią/bohemą, podobnie jak drink z palemką z plażą i wakacjami czy rum z morzem i piratami.

Te wszystkie charakterystyczne dla naszej kultury przyjemne obrazy/ikony łączące się z alkoholem, z piciem, utrudniają nam decyzję o abstynencji. Wydaje nam się, że rezygnując ze spożywania trunków, ograbiamy się z szalonej przyjemności, wystawiamy na społeczny ostracyzm, zamykamy furtkę tworzeniu się czy podtrzymywaniu bliskich relacji. Bo jak tu żyć, nie mogąc wyskoczyć z kolegami po pracy na piwo, jak spędzić babski wieczór bez popijania winka, jak bawić się na weselu bez wypicia brudzia ze szwagrem?

Szkoda tylko, że nasza kultura równie chętnie nie ukazuje innych wymiarów spożywania, a zwłaszcza nadmiernego spożywania alkoholu. Na przykład picie biedoty nikogo jakoś nie podnieca i mało kogo interesuje. Nie ma w nim przecież nic urokliwego ani budującego. Picie w tej klasie ekonomicznej raczej niszczy międzyludzkie relacje, sprzyja przestępczości i społecznej degradacji, niż odwrotnie.

Gdyby jednak pokazywać rzeczywistość, to i do picia klasy średniej oraz bogaczy trzeba by dołożyć m.in. rzyganie po upojnej imprezie zakrapianej alkoholem, gwałty, pobicia, wypadki samochodowe pod wpływem alkoholu, przemoc w rodzinie, rozpady relacji, utratę majątku, choroby związane z nadużywaniem alkoholu, śmierci i samobójstwa oraz wiele innych.

Glamouryzacja alkoholu sprzyja iluzjom, jakie na jego temat powstają w naszych głowach. Nigdy jednak nie pokazuje konsekwencji związanych z używaniem „procentów”. Daje to zupełnie baśniowy efekt, w którym historia kończy się na: „żyli długo i szczęśliwie” i wszyscy sądzą, że zakochani na zawsze pozostaną w fazie zakochania oraz że nikt i nic nie będzie już w stanie zakłócić ich „miłości”.

Sama wiem, jak trudno porzucić iluzje i ogołoconą z nich stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Rzeczywistość bez iluzji często jawi się szara, bura i zupełnie nieciekawa. Tyle że nasze życie toczy się tu i teraz, a nie w naszych fantazjach. Żyjąc fantazjami, nie budujemy świadomie swojego realnego bytu. W konsekwencji tego, pewnego dnia rzeczywistość wyrywa nas z butów i brutalnie się nam objawia. Wtedy zwykle jesteśmy już daleko poza dekadencją i glamour, nierzadko całkiem blisko rowu lub stałego miejsca pod budką z piwem.

Stojąc więc przed decyzją o rozpoczęciu abstynencji, warto zdać sobie sprawę, że sentymentalne obrazy, jakie zakorzeniły się w naszych głowach odnośnie do picia alkoholu, w gruncie rzeczy są mocno wybrakowane. Wybrakowano je celowo, zupełnie jak celowo producenci rozmaitych produktów eksponują ich zalety, nigdy nie wspominając o jakichkolwiek ich wadach czy jak bajkopisarze, nie kontynuują historii bohaterów po tym, jak książę z księżniczką odjadą w dal na białym koniu. Podejmujmy zatem decyzję na podstawie faktów, a nie zaszczepionych nam wyobrażeń.

Z perspektywy czasu, kiedy już od wielu lat jestem trzeźwa, mogę powiedzieć, że abstynencja niczego mnie nie pozbawiła, niczego mi nie odebrała. Przeciwnie. Obecnie bardziej świadomie wchodzę w relacje, więc te są bardziej wartościowe. W znacznie zdrowszy sposób spędzam czas, więc czuję się lepiej we własnym ciele, na umyśle i w duszy. To ja zarządzam fantazjami, a nie one mną. Nigdy nie zdarza mi się wsiąść do auta, nie będąc w pełni władz umysłowych. Moje reakcje emocjonalne na rzeczywistość są bardziej adekwatne do sytuacji, niż kiedykolwiek wcześniej, kiedy spożywałam alkohol. Lepiej radzę sobie z problemami i tych też mam znacząco mniej niż wtedy, gdy piłam. Na wakacjach sączę drinki z palemką, tyle że bez procentów. Na weselach nie kończę z twarzą w sałatce, a po imprezach nie budzę się z obcym kolesiem w łóżku, nie jarząc nawet, skąd ten się w nim wziął.

Nie zamierzam tu jednak glamouryzować trzeźwości. Wiem, że rzeczywistość na trzeźwo potrafi być nie do zniesienia. Dobrze jednak pamiętać, że na trzeźwo mamy większą możliwość uczynić ją bardziej znośną niż po pijaku.

Warto przeczytać: Szczęśliwe szczury nie ćpają

Julka

PS

Nasz portal działa dzięki pracy wolontariuszy i drobnym zrzutkom. Jeśli uważasz to, co robimy, za pożyteczne, prosimy zasil nas wpłatą w wysokości symbolicznej kawy:

Scroll to Top