Czy mówić, że jestem uzależniony, uzależniona?

Uzależnienie to nie jest powód do dumy i wielu z nas niechętnie się tym „chwali”. Niektórzy bardzo się boją, że ktoś odkryje ich niechlubny sekret, więc dwoją się i troją, by utrzymać „sprawę” w tajemnicy. Ale czy warto?

 

Kamila przez lata mocno ukrywała przed światem, że jest alkoholiczką. Bała się nawet chodzić na mitingi AA, bo a nuż spotka tam kogoś znajomego. Mimo że na mitingach obowiązuje zasada anonimowości, kobieta bała się, że taki ktoś może puścić info o niej dalej i wieść rozniesie się wśród sąsiadów, bliskich, a nie daj Bóg dotrze też do jej pracodawcy. O jej chorobie wiedział tylko mąż. W domu nie padało słowo „alkoholiczka”, żeby czasem dzieci nie podchwyciły i gdzieś nie wypaplały. Kamila żyła więc w przekonaniu, że jej sekret jest dobrze chroniony. Tylko raz nie udało jej się należycie utrzymać gardy i wtedy wszystko się posypało.

Była wtedy na imprezie w pracy. Podawano szampana, by wznieść toast za firmowy sukces. Kamila odmówiła, a wtedy koleżanka zaśmiała się głośno: „Daj spokój, chyba nie jesteś alkoholiczką?”.

– Spłonęłam na te słowa – wspomina Kamila. – Wydawało mi się, że ziemia się pode mną zapadła. Nie wiedziałam, co zrobić. Było mi tak bardzo wstyd, że zrobiłam to, co najgorsze. Uciekłam. Po prostu odwróciłam się na pięcie i wybiegłam. Zamknęłam się w toalecie i zalałam się łzami. Ta koleżanka odnalazła mnie po kilkunastu minutach, przeprosiła, ale mleko się rozlało. Wszyscy już wiedzieli, że mam problem.

Tego dnia Kamila już nie wróciła na imprezę. Pojechała do domu, gdzie dalej płakała, łapała ataki paniki i pisała wypowiedzenie z pracy, by już nigdy nie musieć współpracownikom i szefostwu spojrzeć w oczy. Na drugi dzień wzięła L4, by dać sobie chwilę na ochłonięcie. Prawda bowiem była taka, że nie za bardzo mogła sobie pozwolić na utratę pracy, poza tym ją lubiła, więc nie tak prosto było rzucić papierami i odejść. „Boże, dlaczego mnie to spotkało?” – lamentowała. – „Przecież nie piję już prawie pięć lat, nikt w tej pracy nigdy nie widział mnie pijanej czy na kacu, a teraz pewnie wszyscy będą patrzeć na mnie z pogardą i nieufnie spoglądać mi na ręce”.

Kamila czuła się zdruzgotana. Nie wiedziała, co dalej robić. Tego dnia postanowiła pójść na miting AA.

– Przecież i tak wszystko się posypało – stwierdziła z rezygnacją. – Nawet jeśli tam spotkam kogoś znajomego, to trudno. Chyba nic gorszego już się nie wydarzy.

 

Jestem alkoholikiem, alkoholiczką i się tego nie wstydzę

Na mitingu Kamila opowiedziała o wydarzeniu z pracy, a inni członkowie AA dzielili się w tym temacie swoim doświadczeniem. Starali się odpowiedzieć na pytanie, czy powinno się mówić, że jestem uzależniony lub uzależniona w miejscu pracy.

– Ja tuż po odwyku, kiedy wróciłam do pracy, przyznałam się pracodawcy na jakiej terapii byłam i dlaczego – opowiadała Iza. – To wyznanie kosztowało mnie wiele nieprzespanych nocy. Nie powiem, żeby mój szef dobrodusznie zareagował na tę informację. Kiedy uświadomił sobie, że te wszystkie moje nieobecności w pracy i te dziwne zachowania w trakcie wykonywania zadań służbowych to były efekty mojego pijaństwa, wkurzył się. Mimo to nie straciłam roboty. Jakoś to przetrawił. Potem owszem, miałam wrażenie, że trzeba czasu na odbudowanie jego zaufania do mnie, ale im dłużej byłam trzeźwa i nic nie odwalałam, tym sprawa mojego uzależnienia stawała się kwestią poboczną. Przeżyłam to. Czy musiałam o tym powiedzieć szefowi? Pewnie nie, ale być może dowiedziałby się o tym z kadr. A ja miesiącami bym się zamartwiała, kiedy to w końcu wypłynie. Wolałam więc powiedzieć mu od razu niż się tym zadręczać. Dla mnie, alkoholiczki, spokój w duszy i w głowie to podstawa. Nie chciałam się nakręcać. Podjęłam decyzję, że powiem prawdę i nie żałuję, że to zrobiłam.

– Póki piłem, wydawało mi się, że nikt nie wie, że mam problem – wyznał Mirosław. – Jak przestałem, okazało się, że wiedzieli prawie wszyscy, tylko nikt nic nie mówił, bo niby co się będą wtrącać. Poza tym facetom chyba jest trochę łatwiej niż kobietom. U facetów picie wydaje się jakieś bardziej naturalne. Ot, chłop musi sobie czasem strzelić kielicha. Nawet jak przeholujesz i coś po pijaku nawywijasz, to i tak jakoś to ludzi mniej razi, niż gdyby podobnie zachowała się kobieta. Tak czy siak, ja z tym moim problemem w ogóle nie musiałem się kryć, bo i tak wszyscy wiedzieli. I większość tylko klepała mnie po pleckach i mówiła: „No, to trzymam kciuki, Mirek, żeby tylko ci się udało z tą trzeźwością jak najdłużej”.

– Ja też się strasznie wstydziłam bycia alkoholiczką – mówiła Barbara. – Nie chodziłam na żadne imprezy, żeby czasem tylko nie musieć odmawiać picia i się z tego tłumaczyć. Bałam się właśnie tego, że mi nie wyjdzie to tłumaczenie i ktoś doda dwa do dwóch, i że się wyda. Ale ten wstyd sprawiał, że strasznie się izolowałam od ludzi. A izolacja nie służy trzeźwieniu. Tak więc w końcu zapiłam. Gdy po raz drugi podjęłam próbę trzeźwienia, zaczęłam chodzić na mitingi i jakoś ten wstyd oraz lęk przed ujawnieniem się powoli zaczęły znikać. Zrozumiałam, że jestem chora i choć być może nie jest to powód do chwalenia się, ale też nie jest powód do wstydu. Nie trąbię o tym na lewo i prawo, ale też nie mam już takiego problemu, by po prostu powiedzieć: „nie piję, bo nie umiem” albo „nie piję, bo już swoje w życiu wypiłam”. Niektórym mówię wprost: „jestem alkoholiczką, więc mnie nie namawiaj na grilla, gdzie wszyscy będą chlać”. I jak na razie nigdy nie spotkały mnie z tego powodu jakieś nieprzyjemności. Mam wrażenie, że ludzie tak naprawdę mają w nosie to czy piję, czy nie. Im to nie robi różnicy, póki nie widzą mnie w stanie czynnego uzależnienia. Jak sami piją, to się dobrze bawią, a jak nie piją, to mają przynajmniej trzeźwego kompana do pogadania i też dobrze. Fajnie jest nie musieć nic ukrywać. Tajemnice ciążą.

– A ja widzę mnóstwo zalet z mówienia wprost, że jestem uzależniony – dodał Krzysztof. – Kiedy niczego nie ukrywam, to ludzie reagują tak, jakby nie było problemu. Kiedy widzą, że dla mnie bycie trzeźwiejącym alkoholikiem to coś normalnego, reagują tak samo. A w dodatku otwierają się na te wszystkie okołouzależnieniowe kwestie. Wcześniej nie podejrzewałem, że aż tylu moich znajomych i współpracowników będzie mnie podpytywać o radzenie sobie z nałogiem, a tu zdziwko, co i raz ktoś mi wyznaje, że albo sam za dużo pije czy czegoś nadużywa, albo ktoś z jego bliskich się z tym boryka. Dzięki temu, że nie ma tabu, że o tym gadamy, można kogoś wesprzeć, komuś pomóc. W efekcie, ja nie dość, że nie wstydzę się swojej choroby, to jeszcze mogę wiedzę o niej i swoje doświadczenie w tym względzie wykorzystać na rzecz innych.

– Jeszcze parę lat temu pewnie miałabym problem z mówieniem o swoim uzależnieniu – stwierdziła Dorota. – Ale dziś coraz więcej osób mówi o tym otwarcie – dziennikarze, aktorzy, celebryci. Czasem mam wrażenie, że trudno naprawdę obejrzeć się dookoła i spotkać kogoś, kto by nie był od czegoś uzależniony. Dziś mam wrażenie, że to już naprawdę coraz mniej szokuje, żeby nie powiedzieć, że nawet robi się modne (śmiech). Dlatego i ja szczególnie się z tym nie kryję. Wszyscy moi znajomi wiedzą o moim alkoholizmie. W pracy nie było takiej potrzeby, więc nie mówiłam, ale gdyby ktoś zapytał, pewnie też nie robiłabym z tego jakiegoś sekretu. Mam jednak świadomość, że niektórzy lubią wykorzystywać nasze słabości do swoich celów. Jak wiedzą o tobie coś, co może uchodzić za kontrowersję, to potrafią tym zagrać nie fair. Ale z drugiej strony, czy ja komuś wyrządzam jakąś krzywdę tym, że jestem alkoholiczką. Gdy piłam, owszem, ale teraz staram się żyć uczciwie, przyzwoicie, więc co komu do tego? Dla mnie najważniejsze jest to, żebym ja grała fair i nie ściemniała przed sobą ani przed innymi. A jeśli ktoś zechce mnie zranić, ocenić, to przecież i tak nie mam na to wpływu. Staram się to zatem olewać. Szukam wsparcia wśród innych trzeźwiejących alkoholików i idę dalej.

 

Prawda wyzwala

Po mitingu Kamila poczuła się lepiej. „Może rzeczywiście nie jest tak tragicznie, jak sądzę” – zastanawiała się. – „Jeśli nawet ludzie w pracy pomyśleli sobie o mnie z wyższością czy z pogardą, to ile czasu będzie ich zajmować ten temat? Chyba mają ważniejsze sprawy do ogarniania niż plotkowanie o alkoholizmie swojej koleżanki?”. Obawy i wstyd nie minęły, ale Kamila postanowiła stawić czoła upokorzeniu i pójść nazajutrz do pracy.

– Ooo, fajnie, że jesteś. I jak, lepiej się już czujesz? – zagadnęła Kamilę na wejściu Kasia, firmowa recepcjonistka, która też była na nieszczęsnej imprezie. – Paula mówiła, że źle się poczułaś i musiałaś jechać do domu. Szkoda, że nie mogłaś z nami świętować, ale chyba zostało jeszcze trochę słodkości w lodówce, więc jeśli twój żołądek ma się już dobrze, koniecznie spróbuj. Ciasta były obłędne! – rzuciła i pobiegła, jakby nic się nie stało.

Inni też reagowali podobnie jak Kasia. Jakby rzeczywiście nikt nie skojarzył znaczenia tego incydentu i ukrytego powodu ucieczki Kamili z imprezy. A może po prostu byli mili i nie chcieli jej stawiać w niezręcznym położeniu. Tak czy inaczej, choć Kamila bacznie obserwowała innych i ich reakcje na nią, nie doszukała się w nich czegoś anormalnego. Dzień jak co dzień, wszyscy traktowali ją jak zawsze. Tylko w czasie lunchu podeszła do niej Paulina i jeszcze raz powiedziała: „Przepraszam”.

– Nie szkodzi – odpowiedziała Kamila. – Po prostu… ja rzeczywiście mam problem z alkoholem i strasznie mi z tego powodu wstyd…

– Nie powinnam była z tego żartować – przyznała Paulina. – To było głupie. Nie przypuszczałam, że ten problem może dotyczyć ciebie. Wiesz, alkoholizm kojarzy mi się głównie z panami spod budki z piwem, a nie z kimś, kto wygląda tak dobrze jak ty, kto jest kobietą i jeszcze świetnie sobie radzi w pracy. I chociaż tyle się już mówi o wysoko funkcjonujących alkoholikach, choć nie raz czytałam o tym, że coraz więcej kobiet pije nałogowo, ze mnie nadal wychodzi takie stereotypowe podejście do problemu. Byłam nietaktowna. Palnęłam to zupełnie bezmyślnie…

– Ale dziękuję, że naściemniałaś innym o moim domniemanym rozstroju żołądka – zaśmiała się Kamila. – To co prawda też mało chwalebne, ale zawsze lepsze niż ogłoszenie na sztandarach, że oto jestem alkoholiczką.

– Czułam się winna i takie tłumaczenie wydawało mi się jakimś najsensowniejszym wyjściem z sytuacji, ech… – westchnęła. – A swoją drogą, gdybyś jednak miała ochotę spotkać się ze mną któregoś dnia po pracy i o tym pogadać, to byłoby fajnie. Bo widzisz, wydaje mi się, że moja siostra za dużo pije i nie wiem czy powinnam się tym już martwić.

 

Warto zobaczyć: Głód – czym jest i o czym nam mówi

 

Strefa U

Scroll to Top