Przestałem pić, a żona zamiast mnie wspierać, tylko się czepia

Dlaczego rodzina i bliscy wydają się nie wspierać alkoholika, gdy ten w końcu zaczyna wychodzić z uzależnienia?  Dlaczego nie podzielają jego radości ze zdrowienia? A czasem twierdzą nawet, że bez swojego nałogu, stał się gorszy niż był?

 

Po blisko 20 latach picia Marek w końcu odstawił butelkę. Przyznał, że jest bezsilny wobec alkoholu i że jego życie stało się niekierowalne. Trafił do wspólnoty AA i zaraz minie piąty rok, jak nie zajrzał do kieliszka. Marek mocno zaangażował się w działalność wspólnoty. W niesienie posłania innym alkoholikom. Odwiedza jemu podobnych nieszczęśników na szpitalnych detoksach, jeździ do więzień, by opowiadać o tym, że jest sposób na to, żeby przestać pić. Regularnie na mitingach daje spikerki (dzieli się swoim doświadczeniem w walce z u.), co i raz bierze udział w warsztatach AA dla uzależnionych, organizowanych w różnych miejscach Polski.  We wspólnocie Marka lubią i szanują. Wielu członków AA jest mu wdzięcznych za to, co robi dla innych alkoholików. 

Dzięki wspólnocie Marek czuje się ważny i potrzebny. Po latach życia bez godności, teraz nareszcie zaczął ją odzyskiwać. Jego życie w końcu zyskało jakiś sens, a on jasny cel i misję – nieść posłanie tym, którzy jeszcze cierpią. 

Niestety jego rodzina wydaje się zupełnie tego nie rozumieć. 

– Tak, tak, leć do tych swoich alkoholików – często kpi sobie z niego żona, Beata. – Przecież to ważniejsze niż robota, żona, dzieci. 

Marka to denerwuje. Przecież nie pije. W końcu ma jakąś pracę. Dokłada się do domowego budżetu. Stara się. Chyba zasługuje zatem na odrobinę szacunku ze strony bliskich? Tymczasem żona tylko marudzi, że ciągle go nie ma, że ciągle tylko ci alkoholicy, że zaczął gadać jak jakiś guru i chce być świętszy od papieża, bo nagle mu odwaliło i stał się wielce religijny. Raz jej się nawet wyrwało, że chyba wolała już jak on pił, bo teraz to ma wrażenie, że zamiast z człowiekiem przyszło jej żyć z  „samozwańczym Zbawicielem”. 

Z perspektywy Beaty, to całe niepicie męża wiele na lepsze w ich rodzinnym życiu nie zmieniło. Gdy pił, to w domu często go nie było, bo balował z kolegami od kieliszka. Gdy pić przestał, też go nie ma, bo znów zadaje się z pijakami, tylko z takimi, którzy nie chcą pić lub już pić przestali. Jak pił, nie było z nim gadki, bo agresywnie wciskał wszystkim wkoło swoje racje, jak przestał pić wciąż jest to samo – on wszystko wie lepiej, wszystko ma być tak, jak on uważa za słuszne, tylko teraz w dodatku okrasza to jeszcze tym świętoszkowatym, moralizatorskim zadęciem. Wcześniej ciągle brakowało pieniędzy, bo co i raz tracił pracę, a co zarobił to przepijał, a dziś? Dziś niby coś tam zarabia, ale przecież „ma inne priorytety i misję” i mówi, że pieniądzem się brzydzi, choć żryć by chciał, a nawet je teraz za dwóch, bo przecież mu wolno mu, bo przecież nie pije.  Wcześniej dzieciaki po kątach rozstawiał, chodzić przy nim trzeba było na paluszkach, żeby awantury nie rozpętał, a teraz mu się wzięło na bycie ojcem. Chyba Ojcem Dyrektorem, bo życie dzieciakom chce ustawiać, choć nawet nie pamięta, kiedy które z nich ma urodziny, z kim, które się przyjaźni, jakie ma problemy w szkole czy w pracy, jakie zainteresowania. Wcześniej wszystko kręciło się wokół niego i teraz też się kręci. A dom, praca, rodzina cały czas na jej, Beaty głowie. 

Komentarz:

Mnóstwo alkoholików to egocentrycy. Egocentryzm to naczelna wada wielu z nas. Często u jego podwalin stoją niskie poczucie własnej wartości, lęk, nieuczciwość, pycha. Z egocentryzmem i innymi swoimi wadami alkoholicy pracują na programie 12 kroków. Nie wszyscy jednak, którzy trafiają do AA wchodzą na programową ścieżkę. Ci, którzy tego nie robią, nierzadko nie pracują nad zmianą siebie. Nie chodzą na terapie, nie mają wglądu w siebie. Mogą latami zachowywać abstynencję, ale wady, które kierowały nimi, kiedy pili, nadal kierują ich życiem i wpływają na ich relacje z innymi ludźmi. Bez towarzyszącej im przez lata używki ludzie ci często stają się jeszcze bardziej nieznośni: drażliwi, agresywni, przewrażliwieni na swoim punkcie, zadzierający nosa, egoistyczni, roszczeniowi. Wcześniej alkohol w pewien sposób pozwalał im radzić sobie z emocjami, teraz muszą radzić sobie z nimi bez niego, choć nie wiedzą jak. Tkwią w starych schematach i mechanizmach, które nimi rządziły, nie pozwalają dojrzeć prawdy o rzeczywistości, o sobie samych. 

Niestety samo przejście przez program 12 kroków ze sponsorem, też jeszcze niewiele musi zmienić. W AA mówią, że programem trzeba zacząć żyć, a to oznacza, że nieustannie trzeba nad sobą i swoimi wadami pracować. Wciąż trzeba działać na rzecz zmiany – stawać się lepszym człowiekiem. Jednak lepszym nie znaczy świętym. A wielu uzależnionych wpada w pułapkę świętości, nie dostrzegając, że ta często jest tylko kolejnym przejawem ich pychy

Zmiana wymaga czasu. Czas jest potrzebny i alkoholikowi, i jego rodzinie. Odbudowywanie zaufania, które rodzina straciła do chorego, w okresie jego pijaństwa, może potrwać bardzo długo. Niekiedy nie da się go całkowicie odbudować. I trzeba to zaakceptować jako jedno z wielu przykrych konsekwencji choroby. Robiąc tyle, ile możemy zrobić i godząc się z tym, na co nie mamy wpływu. Niemniej wciąż nad sobą pracując i od siebie się odrywając. 

Scroll to Top