Burza wokół wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o uzależnionych kobietach, które nie rodzą dzieci, wygląda dokładnie jak rodzinne spotkanie przy stole (oczywiście przy wódeczce).
W pewnym momencie, gdy dużo szkła już pękło, do głosu dochodzi starszy Wujo, który zaczyna dłuuugą tyradę. A że kiedyś to było, a teraz nie jest. A że młodzież to, paaanie, taka rozwydrzona, tylko internety po głowie jej chodzą. A że babom, ło paaanie, już się nie chce dzieci rodzić, bo za dużo piją, a pić nie powinny, bo nie umieją. Nie to co chłopy, chłop jak nie wypije, to mu wątroba gnije. Ło paaanie…
Smutni wujowie snują smętne opowieści, których nikt nie chce słuchać. Sądzą, że pozjadali wszystkie rozumy i gdyby to od nich zależało, to świat byłby lepszy. Smutni wujowie są wszędzie, a najgłośniej słychać ich z pozycji wysokich stołków.
Kilka dni temu jeden z takich smutnych wujów wypaszczył się w telewizornii, że demografia spada przez kobiety (A jakże! Wszystkiemu winne baby). Powód? „Baby dają w szyję, a pić nie umieją. Dwa latka i się uzależniają, w przeciwieństwie do mężczyzn, którzy i po 20 latach picia potrafią trzymać pion”.
Oczywiście słowa smutnego wuja można by olać, bo niby kto na poważnie brałby gadanie człowieka na bani albo z zaawansowaną demencją. Ot, wuj coś usłyszał kiedyś jednym uchem, coś sobie przez te swoje zużyte już struktury mózgu przefiltrował, coś tam z fragmentów zasłyszanych rozmów sklecił i złożył z nich teorię o funkcjonowaniu świata, która pasuje do jego innych poglądów na owe tematy. Ani to mądre, ani wesołe, ani szczególnie ważne. Można by olać, ale… Ale przecież przy polskim, suto zakrapianym stole siedzi szlachta, więc nikt z towarzystwa okazji do dysputy, a może i bitki nie odpuści.
Tak więc w Polsce po słowach wuja zawrzało. Zwolennicy smutnego krewnego polewają mu, gratulując, że tak znakomicie zdiagnozował demograficzny problem kraju, przeciwnicy szydzą, że wujowi w głowie się poprzestawiało i bredzi jak potłuczony. Nikt nie jest szczególnie zainteresowany weryfikowaniem zawartych w tezach wuja informacji, liczy się tylko obrona własnej racji lub… sposobność do rozpierduchy.
Akcja weryfikacja
A przecież jakby tak spojrzeć na to, co wuj gada, to można by uznać, że wujowi gdzieś tam dobrze się o uszy obiło, że „baby” szybciej się uzależniają. Bo rzeczywiście kobietom ze względu na ich specyfikę psychiczną i fizyczną łatwiej niż mężczyznom popaść w nałóg i trudniej z niego wyjść. Bynajmniej jednak różnica między popadnięciem w nałóg kobiet i mężczyzn nie jest tak duża, jak to przedstawił smutny wuj (2:20 lat). Pijącym facetom po prostu dużo więcej uchodzi „na sucho”. Na znacznie więcej błędów, odpałów, zabawy im się społecznie pozwala. To też nie im tyka zegar biologiczny, to też nie oni mają limitowany okres rozrodczy, więc pić mogą sobie latami i o ile wątroba pozwoli, omijać odwyk szerokim łukiem.
Kobiety tak łatwo nie mają. Jeśli piją i popadną w uzależnienie, muszą się liczyć z dużo większym ostracyzmem społecznym i z dużo większymi problemami. Swoją drogą to ciekawe, skąd się u wuja wziął pomysł (co się w tej jego łepetynie skleiło nie tak), że wyszło mu jakoś, iż pijaństwo kobiet negatywnie wpływa na demografię. Bez szczególnie wnikliwych badań raczej łatwiej byłoby wnioskować, że większość ciąż to właśnie robi się po pijaku niż na trzeźwo. Wszak nie od dziś wiadomo, że kobieta pijana jest „łatwa”.
Ostatnio na jednej z kobiecych grup trzeźwościowych przeprowadzono ankietę, w której pytano uzależnione kobiety o ich doświadczenie stosunku płciowego bez ich zgody, gdy były w stanie nietrzeźwości. Okazało się, że znacząca ilość (blisko 70 proc.) uzależnionych kobiet, które wzięły udział w ankiecie, doświadczyła takiego gwałtu. Tu pewnie niejeden smutny wuj oburzyłby się na słowo „gwałt”, bo przecież mimo że pijana zgody nie wyraziła, to pewnie i nie protestowała (wszak była ledwo przytomna). Ale pomijając opinię smutnych wujów, ile z takiego „aktu bez zgody” powstaje ciąż? Prawdopodobnie niemało. Wiele uzależnionych kobiet nawet nie wie, że zaszło w ciążę, póki ta nie staje się oczywista (okres się spóźnia, brzuch rośnie). Wiele z nich zatem we wczesnej fazie wzrostu płodu pije, co później może skutkować urodzeniem dziecka z FAS. Ale też część kobiet, jeśli już dowiaduje się o ciąży, stara się powstrzymywać od picia w tym okresie. Dopiero po porodzie wracają do nałogu. Dla uzależnionego to swego rodzaju heroizm, choć oczywiście nikt na to tak nie patrzy, bo kobieta po prostu pić nie powinna i basta. Facet może chlać i przed zapłodnieniem, i gdy zapładnia, i gdy się dziecko rodzi (ot, pępkowe) i po jego narodzinach. Ale kobieta?! Skandal!
No więc uzależnione kobiety rodzą i wychowują dzieci, i często są w tym wszystkim same (część z nich nawet nie wie, kto jest ojcem dziecka), bo faceci szybko wymiksowują się ze związków z pijaczkami. A jak nie są same, to z uzależnionym partnerem na karku.
Smutnemu wujowi jakoś uciekło, że alkohol to nie środek antykoncepcyjny. Przeciwnie, często zwiększa liczbę – i to niekoniecznie chcianych – ciąż. Szybciej by już więc było wnioskować, że demografia w naszym kraju trzyma się na względnym poziomie właśnie dzięki piciu, a nie że przez nie pikuje w dół. Choć oczywiście to tylko mocno uproszczona dedukcja, a nie poparte naukowo fakty. Niemniej dedukcja bardziej prawdopodobna, niż ta w procesach mózgowych wuja.
W sumie jednak nie sam wuj i to, co bredzi okazuje się tu problemem, ale raczej nasze reakcje na te jego brednie. Jak w pijanym widzie reagujemy na nie bez grama rozsądku, bez trzeźwego oglądu rzeczywistości.
Toksyczna rodzinka
Przy naszym rodzinnym stole oprócz smutnego wuja nestora zasiada wielu podobnych mu wujów.
Niedawno inny Wujo, który przy każdej okazji wszystkich pouczał o moralności, wsiadł do auta, wypiwszy, jak to się mówi „tylko kieliszek wina do obiadu”, potrącił motocyklistę i usiłował uciec z miejsca wypadku.
Może cię zainteresuje: Ja nigdy nie wsiadłbym za kierownicę po alkoholu
Uzależniają się inni. Ja sam mam mocną głowę. A w tej głowie niezmąconą pewność, że znam receptę na to, jak świat powinien działać. I tą receptą dzielę się z innymi. A jeśli mam choć trochę władzy – w rodzinie, w firmie, w państwie… – to będę urządzał życie tym, którzy są ode mnie zależni.
Jak inny Wujo, który na pytanie córki, dlaczego w niej tyle ciemności, opowiedział, że przecież w rodzinie było w wuj miłości, a alko to normalny towarzysz artysty, więc on musiał pić dużo, bo artystą jest wielkim.
Polecamy: Maria Peszek pyta ojca: Dlaczego we mnie jest mrok
Albo jeszcze inny Wujo, już nieżyjący, który musiał odejść z pracy w wielkiej firmie z powodu mobbingu, jaki stosował („po prostu był wymagającym szefem, a to się leniom nie podobało”). Co tam, że rozwalił auto po alko i po narkotykach, nie przeszkadzało mu to kontynuować swojej misji pouczania innych.
O licznych Wujach rządzących Polską nie trzeba chyba wspominać. Dość rzec, że w badaniach opinii publicznej za najlepszego prezydenta naszego łez padołu uznaje się Wuja, który nachlał się lecąc na groby i nie był w stanie ustać na cmentarzu. „Goleń go bolała”, tłumaczono, puszczając oko do gawiedzi.
Co prawda Wuj nestor nie jest znany z nadużywania alko, lecz doskonale wpisuje się w kulturę przemądrzałych Wujów, którzy wymagają od innych, by realizowali ich, wujową, wizję świata.
A my? Dlaczego my, wciąż bierzemy pod uwagę, pijane racje tych panów? Dlaczego w ogóle wdajemy się z nimi w polemiki przy stole? Czyżby kierowały nami mechanizmy współuzależnienia lub syndromu DDA?
Czytaj także: Polska – naród współuzależnionych i DDA
Jeśli się temu nie przyjrzymy, będziemy wiecznie napędzani dynamiką toksycznego domu, pociągani za sznurki przez lalkarzy patologicznej rodziny. Nie zdołamy dostrzec istoty problemu, tylko wiecznie będziemy ślizgać się po powierzchni, na rzygach wyprodukowanych przy rodzinnym stole przez smutnych wujów.
Miłosz
PS
Nasz portal działa dzięki pracy wolontariuszy i drobnym zrzutkom. Jeśli uważasz to, co robimy, za pożyteczne, prosimy zasil nas wpłatą w wysokości symbolicznej kawy: