Czy DDA powinni unikać alkoholu?

Wychodząc z rodziny alkoholowej wiele dorosłych dzieci alkoholików zostaje zatwardziałymi abstynentami. Nie tolerują alkoholu w swoim otoczeniu, nie akceptują okazjonalnego picia u swoich życiowych partnerów czy też obecności jakiegokolwiek trunku w ich domu. Czy to słuszne podejście?

 

Trudno się dziwić temu, że ktoś kto jako dziecko doświadczył przez uzależnienie rodzica licznych traum, będzie później nosić w sobie urazę do substancji, która uczyniła z życia jego i innych członków rodziny piekło. Że będzie się tej substancji bał i uważał ją za zło.

Wiele DDA w dorosłym życiu unika kontaktów z alkoholem, unika pijanych ludzi i nie zgadza się też na to, by ich partner czy partnerka choćby okazjonalnie pozwalali sobie na drinka. Dla bliskich DDA takie postępowanie może wydawać się przesadzone. Mogą się nawet czuć terroryzowani przez swoich partnerów. Niemniej DDA mają podstawy do traktowania alkoholu z wielką nieufnością, do obawiania się go, zresztą z naukowego punktu widzenia DDA są w grupie ryzyka – czyli wśród osób, które mogą mieć skłonności do uzależnień.

Więcej o DDA przeczytasz w tekście: Niewidoczni – rzecz o DDA

 

Kwestia genów

Sama pochodząc z rodziny, gdzie ojciec pił, aż w końcu zapił się na śmierć, zostawiając po sobie zgliszcza, przez wiele lat zarzekałam się, że nigdy w życiu nie tknę alkoholu. I przez długi czas byłam wierna tej zasadzie. Nie cierpiałam pijanych ludzi, praktycznie nimi pogardzałam. Aż pewnego dnia złamałam swoją świętą zasadę i wprowadziłam do organizmu procenty. I… zostałam alkoholiczką.

Dr George F. Koob, dyrektor National Institute on Alcohol Abuse and Alcoholism twierdzi, że alkoholikiem można się stać na dwa sposoby: albo się taki rodzisz, albo dużo pijesz.

Jeśli alkoholikiem można się urodzić, to znaczy, że część z nas – DDA – dostaje to uzależnienie w genach. Te geny niekoniecznie muszą pochodzić od matki czy ojca, mogą pochodzić od babci lub dziadka czy jeszcze wcześniejszych przodków (epigenetyka). Tak czy inaczej część z nas rodzi się z dziedziczoną skłonnością do uzależnień.

A zatem ktoś, kto wywodzi się z rodziny alkoholowej ma prawo obawiać się, że wcześniej czy później, jeśli zacznie pić, podzieli los swojego uzależnionego rodzica czy rodziców i ma prawo upierać się przy abstynencji.

Oczywiście nie musi tak się stać. Nie każdy DDA taką skłonność dziedziczy, a nauka na razie nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, jakie konkretne geny za to dziedziczenie odpowiadają. Nie można więc przebadać kogoś pod kątem skłonności do uzależnień i z całą pewnością powiedzieć, że ktoś ją ma. Wydaje się więc zasadne, by będąc DDA, dmuchać na zimne i z alkoholem czy innymi substancjami psychoaktywnymi nie eksperymentować.

Wiążąc się z DDA, który jest abstynentem, warto zatem uszanować taką jego decyzję i absolutnie nie namawiać go np. do przełamania nieufności wobec alkoholu.

Co jednak, gdy taki DDA wymaga bezwzględnego wstrzymania się od spożywania trunków także od swoich bliskich?

 

Terror DDA

Na to pytanie nie ma łatwych odpowiedzi.

Jeśli dopiero wkraczamy w związek z DDA i znamy warunki, jakie dana osoba stawia, możemy zdecydować, czy jesteśmy je w stanie spełnić czy nie. Możemy je zaakceptować lub odejść. Jeśli te warunki będą dla nas akceptowalne, być może to załatwi sprawę i alkohol nie stanie się barierą dla naszej relacji. Mimo wszystko warto takie stawiane przez DDA ultimatum poddać głębszej refleksji.

Ktoś bowiem, kto sam zachowuje abstynencję, ale też wymaga jej od innych, może okazać się równie nietolerancyjny w innych kwestiach. Jego lęk przed alkoholem, jakkolwiek uzasadniony, nie powinien być przerzucany na innych. Członkowie rodziny mogą dobrowolnie zgodzić się na to, by uszanować preferencje drugiego członka rodziny, ale nie powinni się godzić na bycie przez niego terroryzowanymi. A zdarza się, że DDA potrafią robić bliskim karczemne awantury, gdy ci wrócą ze spotkania ze znajomymi na lekkim rauszu lub zechcą uczcić jakąś wyjątkową okazję lampką wina.

Nierzadko zdarza się też, że niepijący DDA zachowują się w identycznie pijany sposób jak ich uzależnieni rodzice. Tyle że tamci koncentrowali uwagę innych na sobie będąc pod wpływem substancji, a ci na sucho.

Jeśli DDA dostrzega u siebie takie tendencje, jeśli jego zajadłość w „walce” z alkoholem toksycznie wpływa na innych, na relacje, z pewnością powinien pomyśleć o terapii.

 

Z deszczu pod rynnę

Są oczywiście DDA, którzy sami stronią od alkoholu lub w ogóle go nie piją, za to szanują w tym względzie wybory innych. Niestety wielu z nich wychodzi na tym jak Zabłocki na mydle. Gros DDA bowiem wyrwawszy się z alkoholowej rodziny, wchodzi w związki z osobami uzależnionymi lub takimi ze skłonnościami do uzależnień.

Wszystko dlatego, że gdzieś na nie w pełni świadomym poziomie mają zakodowane w głowie pewne schematy bliskości, więzi, relacji. Ciągnie ich do tego, co jakoś im znane. Na pierwszy rzut oka wszystko może wydawać się różne – przecież ten mężczyzna w niczym nie przypomina mojego ojca – alkoholika, przecież ta kobieta w niczym nie przypomina mojej matki alkoholiczki. A jednak ludzie ci mogą wywoływać w DDA emocje, które dobrze znają i poprzez które czują z nimi bliskość. Jeśli nie mają świadomości tych schematów oraz tego jak one rządzą ich wyborami, zapewne nie zauważą, co w owej bliskości jest niezdrowe, co mocno toksyczne i w sumie co niezwykle podobne do ich relacji z pijanymi rodzicami.

Niektórzy DDA przymykają nawet oczy na picie partnera/partnerki, podobnie jak nauczyli się niegdyś tuszować picie swojego ojca czy matki. U wielu DDA rozwija się również współuzależnienie, które potem realizują w dorosłych związkach z innymi uzależnionymi czy wymagającymi „specjalnej troski” osobami.

Można by się zastanawiać, czy zatem nie wychodzą na tym gorzej niż ci, którzy mocno radykalizują się w kwestii alkoholu (sami nie piją i nie tolerują alkoholu w swoim otoczeniu), ale zasadniczo i jedni, i drudzy są w jakiś sposób od alkoholu zależni. Alkohol rządzi życiem ich i ich bliskich. A chyba nie o to chodzi tym, którzy wyszli z alkoholowych rodzin.

 

* * *

Jako uzależniona mogę powiedzieć, że aby uwolnić się spod władzy alkoholu, trzeba go przestać pić, ale też nie chodzi o to, żeby się go bać. Zasadniczo rzecz w tym, żeby alkohol przestał być nam do czegokolwiek potrzebny. Niejako zobojętniał nam.

Jako DDA myślę, że warto nie sięgać po alkohol, ale też na tyle się z nim terapeutycznie rozprawić, żeby fakt jego istnienia lub nieistnienia nie spędzał nam snu z powiek i nie determinował naszych życiowych wyborów.

Duża Mi

Scroll to Top