Michał (Misiek) Koterski świętował na początku grudnia 8 lat w trzeźwości. Z tej okazji umieścił na Facebooku wpis, który dowodzi, że życie bez nałogu jest czymś, o co warto zawalczyć.
Wczoraj, czwartego grudnia urodziłem się na nowo😍!!! Minęło mi właśnie 8 lat życia w trzeźwości, bez żadnych substancji zmieniających świadomość (alkoholu, narkotyków, leków itp.). Mogę z ręką na sercu z pełną świadomością i poczuciem powiedzieć, że to były i są najpiękniejsze, i najwspanialsze lata mojego życia – napisał aktor, znany przede wszystkim z roli syna Adasia Miauczyńskiego („Ajlawju”, „Dzień świra”, „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”), serii filmowej nakręconej przez jego ojca Marka Koterskiego.
Ci, którzy choćby odrobinę śledzili karierę młodego Koterskiego, zapewne pamiętają plotkarskie migawki z jego alkoholowo-narkotykowego życia, które pojawiały się w serwisach internetowych. Misiek brylował na salonach, gwiazdorzył, błaznował. Celebryckość w jego wykonaniu nie była jednak czymś, co śledziło się z wielkim zainteresowaniem. Nierzadko to, co się widziało, żenowało. Młody robił wiele głupstw. Niby używał życia, korzystając na maksa ze swojej chwili „sławy”, ale patrząc na to wszystko, widz nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ogląda pijanego kuzyna na wiejskim weselu, który jara się gagami w stylu: „a teraz, proszę państwa, show z lądowania ryjem w sałatce”.
Być może Miśkowi w alkoholowo-narkotykowym zwidzie wydawało się, że jest gwiazdą, że właśnie wdrapuje się na szczyt, że oto kroczy po czerwonym dywanie i jest supermocnym. Tymczasem Michał Koterski w zawrotnym tempie spadał na dno. Coraz częściej pisano o aferkach z jego udziałem (a to jakieś szemrane interesy, a to kolejny nieudany związek z kobietą). Ot, życie na haju, od którego odklejają się wszelkie głębsze wartości. W końcu chyba już mało kto, traktował młodego Koterskiego poważnie. I tylko nieliczni przyjaciele chłopaka, patrzyli na to, co się z nim dzieje z trwogą. Nałogi ściągały Michała w przepastną otchłań.
Na dnie
Tak się złożyło ze byłem wczoraj na wybrzeżu w sprawach zawodowych i mój przyjaciel Gustlik wyprawiał mi wraz ze swoją partnerką rocznice trzeźwości z uroczystym obiadem – opowiada w swoim rocznicowym wpisie na FB, Misiek. – Gustlik był ze mną na dobre i na złe, kiedy osiągałem sukcesy, byłem znany, lubiany i poklepywany „lśniłem” na ekranach kin i telewizorów, i wszyscy chcieli ogrzać się w blasku mojej popularności. Ale był także, kiedy spadłem z samej góry na sam dół, kiedy błąkałem się bez celu, bez domu, pogrążony w totalnym zniewoleniu nałogiem i w ciemności, kiedy nikt nie chciał nawet splunąć w moją stronę. Ale taka właśnie jest ta choroba, że niezależnie od tego, jak wspaniałym silnym byś był człowiekiem, ona krok po kroku cię zniszczy i zabierze wszystko, co kochasz, wszystko na czym Ci zależy, wszystko co ma jakąś wartość. I sprowadzi Cię na samo dno.
Oczywiście pogrążony w nałogu człowiek nieszczególnie zwraca uwagę na to, co jego uzależnienie robi tym, którzy są wokół niego. Rzadko kiedy zdaje sobie sprawę z rozmiaru szkód, jakie wyrządza i sobie, i innym. On sam – pijąc, ćpając – znieczula się, utrzymuje w iluzjach, ale ci, którzy żyją obok doświadczają tego wszystkiego na trzeźwo: cierpią, zamartwiają się, boją i czują się bezsilni.
Michał Koterski dopiero po kilku latach trzeźwości uświadomił sobie, jak bardzo jego nałogi, dotykały bliskie osoby w jego otoczeniu.
(Gustlik – red.) trwał przy mnie i bez względu na opinie innych zawsze się mną opiekował. Pamiętam jak w trzecim roku mojej trzeźwości zaprosiłem go na premierę jednego z moich spektakli. Po (tej premierze – red.) zobaczyłem go ze łzami w oczach. Zapytałem: „Co ty, Adaś, płaczesz? Przecież to jest moje święto??? Powiedział mi wtedy: „Patrząc na Ciebie w tamtym okresie, kiedy staczałeś się w dół, pękało mi serce. Wydawało mi się wtedy, że ty już nigdy z tego nie wyjdziesz. Umierałeś na moich oczach. A najgorsze było to, że miałem poczucie, iż nie da Ci się pomóc. Dzisiaj, jak patrzę na ciebie, kiedy jesteś zdrowy, trzeźwy, osiągasz te wszystkie sukcesy, zrozumiałem, że wszystko jest w życiu możliwe.
Na powierzchni
Michał Koterski odbił się od dna. Odnalazł duchową ścieżkę, która doprowadziła go na nowo – do siebie i do świata. Zapewne na początku tej drogi, jak wielu z nas – uzależnionych, trudno mu było wyobrazić sobie życie bez używek. Zapewne obawiał się, że bez nich straci luz, przestanie być zabawnym „Miśkiem”, że inni przestaną go lubić. Być może bał się spotkania na trzeźwo z rzeczywistością, konfrontacji z własną emocjonalnością i z rozmiarem szkód poczynionych w trakcie uzależnionego życia. Być może przerażało go wzięcie odpowiedzialności za swoje postępowanie. Może tak, jak wielu z nas, trudno mu było sobie wyobrazić: „Ale jak to? Już nigdy w życiu miałbym się nie napić, nie wciągnąć kreski?”.
A jednak, mimo tych licznych obaw i niewiadomych, podjął wyzwanie i walkę o bycie trzeźwym. I jak gros tych z nas, którzy mają już za sobą pewną perspektywę, bo na koncie stuknął im kolejny rok „po nałogu”, mówi: „było warto”.
Wczoraj uświadomiłem sobie, ile cudownych rzeczy przez ten czas się wydarzyło – pisze „ośmioletni” Michał. – Jestem trzeźwym, szczęśliwym człowiekiem, który spełnił swoje największe marzenia. Tata cudownego Frysia, którego Adaś jest chrzestnym, partner wspaniałej Marcelki (Marcela Leszczak – red.). Otaczam się wartościowymi ludźmi, spełniły się moje marzenia zawodowe. Jestem za to niezmiernie wdzięczny i dzisiaj mówię także i Tobie: „Wszystko w życiu jest możliwe”. ❤️🙏.
Strefa U
PS
Nasz portal działa dzięki pracy wolontariuszy i drobnym zrzutkom. Jeśli uważasz to, co robimy, za pożyteczne, prosimy zasil nas wpłatą w wysokości symbolicznej kawy: