12 kroków: krok dwunasty

Przebudzeni duchowo w rezultacie tych kroków staraliśmy się nieść to posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.

 

Przebudzeni duchowo – dla niektórych owe przebudzenie na początku będzie po prostu odkryciem, że jest się istotą duchową, a nie tylko bytem biologicznym. Dla innych, którzy takie odkrycie mają już za sobą, będzie ono zdefiniowaniem na nowo swojej relacji z Siłą Wyższą, a czasem również doświadczeniem bycia odmienionym, wzbogaconym przez tę relację. Duchowe przebudzenie pozwala nam spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy. Ta perspektywa z kolei pozwala nam odklejać się od naszego egocentryzmu i otwierać się na innych.

Uczciwe stawianie wcześniejszych 11 kroków to ścieżka do takiego przebudzenia. Dwunasty krok mówi, że tych kroków nie można postawić w czasie dokonanym. Stawiamy je każdego dnia i powinny one przenikać wszystkie sfery naszego życia (staraliśmy się stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach). Samo przebudzenie też jest procesem. Powinniśmy przebudzać się codziennie od nowa. Każdego dnia coraz szerzej otwierać oczy, otwierać serca i umysł, być coraz bardziej wrażliwym na odczytywanie woli Siły Wyższej i mniej opornym na prowadzenie nas przez Nią.

Dwunasty krok mówi też, że samo przebudzenie nie wystarczy. Musimy działać. A to działanie powinno mieć charakter służby. Nasze życie powinno stać się służbą.

Jeśli spojrzymy na swoją ścieżkę odrywania się od nałogu, zobaczymy, że to, iż udało nam się wyjść z obłędu, w gruncie rzeczy jest łaską. Wielu z nas może powiedzieć, że obsesja, w jakiej przez lata tkwiliśmy, wydawała się nam nie do przerwania za pomocą żadnej ludzkiej siły. W trakcie jej trwania sami wielokrotnie próbowaliśmy zerwać z nałogiem, próbowało nam w tym pomóc wiele osób, ale wciąż to się nie udawało. Aż w końcu przyszedł taki dzień, gdy ta obsesja, jak za dotknięciem magicznej różdżki została nam odebrana. Wielu z nas mówi, że stało się to nagle, z dnia na dzień, najczęściej w momencie złapania przez nas prawdziwego, wyzutego z własnej woli kontaktu z Siłą Wyższą. Doświadczyliśmy łaski, a w związku z tym nie możemy tego daru zatrzymać wyłącznie dla siebie.

Powinniśmy się nim dzielić. Wówczas łaska może się mnożyć. Bez dzielenia się dar ten zostanie zaprzepaszczony. Pożre go nasz egocentryzm, a wówczas obsesja może powrócić.

Stąd też sugestia, by nieść to posłanie innym alkoholikom. To niesienie posłania ma poszerzać krąg łaski, ale i pozwalać nam jej nieustannie dostępować.

Niesienie posłania to dzielenie się z innymi alkoholikami swoim doświadczeniem związanym z życiem według programu 12 kroków. To przekazywanie tym, którzy jeszcze cierpią, wieści o tym, że jest rozwiązanie, jest sposób na kres ich cierpienia. W AA podkreśla się, że „mamy nieść posłanie, a nie alkoholika”. Co oznacza tyle, że nie mamy bawić się w Boga i zakładać, że to my sprawimy, że czyjaś obsesja minie. My mamy tylko dawać sobą żywy przykład działania łaski. Mamy docierać z tym przekazem do potrzebujących, resztę – czyli efekty – pozostawiając Sile większej od nas samych.

Dwunasty krok mówi, że mamy iść. Nie możemy stać w miejscu. Mamy wciąż stawiać kolejne kroki. To droga, a nie cel sam w sobie. Nasze zdrowienie jest ciągłym procesem, a nie wyleczeniem z choroby. Mamy być w ruchu i nie osiadać na laurach.

 

Krystyna: Kiedy usłyszałam w AA, że my alkoholicy mamy uczynić nasze życie służbą, poczułam sprzeciw. Służba kojarzyła mi się z byciem służącą, z życiem dla innych i pomijaniem własnych potrzeb. Jako uzależniona, ale też jednocześnie współuzależniona i DDA buntowałam się przeciw temu, bo wydawało mi się, że mój problem w dużej mierze polega właśnie na tym, że całe życie żyłam dla innych, a nie dla siebie. Jednak stawiając kolejne kroki na programie zrozumiałam, że w tym wszystkim bardziej chodzi o równowagę. Mamy porzucić swoje „chcenia”, a nie potrzeby. A służba innym też w dużej mierze jest dla nas, byśmy odrywali się od naszego ego, od niezdrowej koncentracji na sobie. Służba to nie upokarzająca fucha, która ma nam zapewnić marny grosz czy jakieś materialne korzyści, ale darmowe, płynące z serca pomaganie osobom, które podobnie jak my kiedyś znalazły się na zakręcie. Mamy stać się niejako apostołami dobrej nowiny, nieść ludziom wieść, że jest rozwiązanie, jest sposób, by się ocalili, by odmienili swoje życie. To nie przymus, lecz wybór.

 

Tadeusz: Stawiając 12 krok miałem wątpliwości czy ja to aby na pewno jestem już duchowo przebudzony. Nie czułem się jakoś szczególnie duchowo poruszony. Nadal targany byłem przez moje wady charakteru, nadal błądziłem w wielu sprawach, nie byłem doskonały i nic nie zapowiadało, że kiedyś zostanę świętym. O co więc chodziło z tym przebudzeniem? Dopiero słuchając innych członków wspólnoty, którzy dzielili się swoim doświadczeniem odnośnie do 12 kroku, zdałem sobie sprawę, że owe przebudzenie to trochę takie otwarcie się na „wyrzeczenie się siebie” – siebie egotycznego, nieuczciwego, wadliwego. To gotowość na doświadczanie łaski. Na wdzięczność i akceptację rzeczywistości. I że człowiek przebudzony to jeszcze nie do końca to samo, co oświecony. Zaczyna się od przebudzenia, czyli trochę takiego otwarcia drzwi do długiej podróży, a potem idzie się dalej, aczkolwiek bez koncentracji na celu – na oświeceniu. Celem jest sama droga. Z czasem zrozumiałem również, że w tej drodze nie chodzi o latanie z głową w chmurach, o jakieś spirytualne przeżycia, ale dostrzeganie Prawdy i kontakt z Siłą Większą od nas samych we wszystkim, co na tej drodze spotykamy. Nie jest to łatwe, bo wymaga uważności, a codzienne życie zmusza nas do biegu, ale w 11 kroku otrzymujemy narzędzia, które pomagają tę uważność praktykować. Na dziś dzień pojmuję to wszystko rozumem, mam jednak nadzieję, że pewnego dnia dane mi będzie jeszcze to poczuć.

 

Jeśli chcesz poznać, na czym polega program 12 kroków, informacje znajdziesz TUTAJ. 

Warto przeczytać: Po co uzależnionemu duchowość

 

 

Scroll to Top