Ujawnienie problemu uzależnieniowego u osób, które wykonują zawody zaufania publicznego wciąż budzi sensację. Pijana nauczycielka na lekcji?! Zakonnica pod wpływem za kółkiem?! Skandal! Jak mogło do tego dojść?! – pytamy, wciąż bazując na wygodnym przekonaniu, że uzależnienia dotykają wyłącznie osoby z marginesu społecznego.
Przekonanie to o tyle wygodne, że pozwala nam wierzyć, że choroba nigdy nie dotknie nas samych czy naszych bliskich. Tymczasem uzależnienia działają bardzo równościowo. Alkoholizm – jedno z najpopularniejszych uzależnień – może dotknąć absolutnie każdego! Pochodzenie, płeć, wykształcenie czy status społeczny nie warunkują tego czy ktoś się uzależni, czy nie. Oczywiście są pewne czynniki, które mogą wpływać na podwyższenie ryzyka zachorowania, ale nie ma takiego środowiska, które choroba omija.
W moim przypadku to, że jestem kobietą, w dodatku bardzo młodą, i mówię o sobie „alkoholiczka”, nieraz budziło zdziwienie w oczach tych, którym się do swojego uzależnienia przyznawałam.
Dziwili się nie tylko laicy w temacie uzależnień, ale też inni uzależnieni – trzeźwiejący alkoholicy! Niestety, kpiny, niedowierzenia, krępujące pytania sprawiały, że zamykałam się w sobie. Długo też karmiły mój mechanizm iluzji i zaprzeczeń, podpowiadając: „Widocznie nie jest jeszcze ze mną tak źle”, „Może rzeczywiście nie jestem alkoholiczką, może jestem za młoda, żeby się uzależnić”.
Takie myślenie niejednokrotnie zawracało mnie ze ścieżki zdrowienia. Odchodziłam od trzeźwiejącej społeczności, zapijałam, wpadałam w ciągi i ponosiłam coraz większe konsekwencje swojego picia. Po ostatniej porażce, zaczęłam powoli rozbrajać ten mechanizm poprzez konfrontowanie chorych myśli z faktami np.:
– „Za młoda jestem, aby się uzależnić?”
– „Owszem, jestem młoda, lecz spełniam wszystkie kryteria diagnostyczne uzależnienia”.
Nie tylko uzależnieni tkwią w iluzjach
Jakiś czas temu natrafiłam w Internecie na dwa artykuły. Jeden mówił o pijanej nauczycielce na lekcji.
Drugi o zakonnicy, która jadąc pod wpływem alkoholu, spowodowała kolizję.
Oczywiście artykuły miały wzbudzić sensację. Oczywiście nie obyło się bez pełnych oburzenia komentarzy, pt. jakie to niedopuszczalne, nieodpowiedzialne i skandaliczne.
Serio? – pomyślałam. – Czyli ludzie nadal wierzą, że choroba zdarza się tylko żulom spod budki z piwem? I pewnie jeszcze trzeba tak w ogóle już urodzić się żulem, żeby pod taką budką skończyć? Bo przecież „normalni” się nie uzależniają.
Jeśli tak, to znaczy, że mechanizm iluzji i zaprzeczeń nie jest tylko domeną uzależnionych, ale ogólnospołeczną. Lubimy się oszukiwać, lubimy zaprzeczać faktom. Niewygodną prawdę chętnie od siebie odsuwamy.
Równouprawnienie
Czy rak segreguje? Czy choroby psychiczne zdarzają się tylko w ściśle wyselekcjonowanym środowisku? Dlaczego więc tak trudno nam przyjąć, że uzależnienia działają na podobnych zasadach? Że uzależnienie nie wybiera. Przez to, że społecznie przypisujemy uzależnienia do określonych typów osób, środowisk, podtrzymujemy szkodliwe tabu na ten temat, redukując szanse wielu osób na szybsze zdrowienie.
Bo przecież osobom chorym, które wykonują zawody zaufania publicznego może być trudniej poprosić o pomoc. Społeczne oczekiwania wobec księży, lekarzy czy nauczycieli są wyższe niż na przykład w stosunku do księgowych czy robotników budowlanych. Ci pierwsi o wiele bardziej narażeni są na publiczny ostracyzm.
Przypomniało mi się, jak na jednej z terapii grupowych dla alkoholików jeden z uczestników długo ukrywał przed nami, czym zajmuje się na co dzień. Nie przyznawał się do tego, bo bał się naszej oceny i odrzucenia. Kiedy w końcu odkrył się i powiedział, że jest księdzem, w napięciu czekał na naszą reakcję. Przykro było to obserwować. Widziałam, jak wiele to wyznanie go kosztowało i jak wielką ulgę poczuł, gdy… nie stało się nic. Był jednym z nas. Cieszyliśmy się, że zdrowieje. Tylko to się liczyło.
Matylda
Warto przeczytać: „Uzależnieni o uzależnieniach”