O sztuce tracenia

To, czego każdy uzależniony powinien się nauczyć, to umiejętność akceptacji strat. W życiu bowiem nieustannie coś tracimy. Czasem bezpowrotnie i bez szansy rekompensaty, czasem dzięki stracie zyskując coś nowego. Uzależnieni muszą pogodzić się z utratą złudzeń i łatwych rozwiązań.

Mój ulubiony wiersz, wiersz Elizabeth Bishop Jedna sztuka (ang. One art) poświęcony jest umiejętności godzenia się ze stratą. Bishop twierdzi, że „w sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy”, wszak każdego dnia coś tracimy (patrz choćby na to, iż każdy miniony dzień przybliża nas do śmierci). Wystarczy więc ćwiczyć umiejętność straty, by ta z czasem stała się nawykiem i nie sprawiała nam tak wielkiej trudności.

Choć brzmi to dość przygnębiająco, w gruncie rzeczy nauka tracenia może okazać się wyzwalająca.

Przyjrzyjmy się chociażby temu, jak wiele strat zaliczyliśmy za sprawą naszego nałogu. Wielu z nas straciło zdrowie, wielu straciło rodzinę, pracę, majątek, godność, szacunek do siebie. Mimo tak licznych i niezwykle ciężkich jakościowo strat, gdy przychodzi nam stawić czoła nałogowi, okazuje się, że o wiele trudniejsze dla nas jest porzucenie iluzji. Nie chcemy przestać się oszukiwać, nie chcemy pogodzić się z myślą o tym, że już nigdy nie będzie nam wolno się napić lub przyćpać, nie chcemy zrezygnować z szybkich form ucieczki od rzeczywistości, z uczucia haju (nawet jeśli ten skutkuje potem potężnym dołem), nie chcemy zmierzyć się z rozmiarem szkód, jakie generuje uzależnienie itp., itd. Paradoksalnie choć nałóg zabiera nam znacznie więcej, dobrowolnie nie chcemy i nie umiemy z niego zrezygnować – przynajmniej dopóty, dopóki nie przyciśnie nas on do dna.

A kiedy przyciśnięci do dna jednak zdecydujemy się wypłynąć na powierzchnię, niejednokrotnie przeraża nas konfrontacja z rozmiarem strat, jakich doświadczyliśmy my i ludzie w naszym otoczeniu z powodu naszego nałogu. Ta konfrontacja wielu z nas wydaje się na tyle straszna i niemożliwa do przeżycia, że rezygnują ze ścieżki trzeźwości i decydują się na zatracenie, na autodestrukcję.

Tym bardziej więc ważne wydaje się doskonalenie się w sztuce tracenia. Jeżeli bowiem nauczymy się tracić, czyli przyjmować rozmaite życiowe utraty bez trwogi i lamentu, bez dramatyzowania, wówczas życie może okazać się łatwiejsze i wbrew pozorom bardziej strawne. Może nawet nie będziemy chcieli od niego uciekać (w używki czy inne łatwe rozwiązania). Może zaczniemy stawiać mu czoła, bez lęku i bez poczucia winy.

Wystarczy zaakceptować fakt, że życie polega na ciągłym traceniu czegoś. My, ludzie, cholernie boimy się strat. Boimy się popełniać błędy, bo to grozi utratą szacunku do siebie lub akceptacji/pozytywnej oceny ze strony innych. Często boimy się podjąć jakąś decyzję, bo wybór zawsze oznacza, że choć coś zyskujemy, coś też odrzucamy. Niejednokrotnie boimy się zaryzykować, gdyż o wiele bardziej niż nęcą korzyści z potencjalnego zysku, przeraża nas wizja utraty.

Tymczasem czy można przeżyć życie bez popełniania błędów, bez dokonywania wyborów czy podejmowania ryzyka?

Życie polega na nieustannym balansowaniu pomiędzy zyskami i stratami. Nie godząc się z tym, że w naszym byciu wszystko jest tylko na chwilę, a ostatecznie stracimy także i samo życie, gotujemy sobie egzystencję w ciągłym lęku i w przymusie uciekania. Tworzymy sobie iluzje stałości np. o miłości, która będzie trwać wiecznie, o naszej sprawności, która nigdy nie przeminie, o tym, że nasi bliscy nie umrą, że jeśli tylko bardziej się postaramy, możemy spełnić każdą naszą zachciankę, zrealizować każde nasze marzenie. Wielu z nas żyje w ułudzie potencjału. Widzimy nasze zasoby i myślimy, że one doprowadzą nas na szczyt, ale nie chcemy dostrzec naszych ograniczeń. To kolejna iluzja związana z nieumiejętnością tracenia – przeraża nas skonfrontowanie się z własnymi brakami, z tym, że pewne rzeczy są dla nas nieosiągalne lub że zostaliśmy ich raz na zawsze pozbawieni, i… choćby skały srały, to nie będziemy ich mieć.

Sztuka tracenia jest tak naprawdę sztuką akceptacji rzeczywistości taką, jaką ta rzeczywistość jest.

Jeśli porzucimy iluzje typu: że mamy kontrolę nad własnym życiem; że możemy żyć pławiąc się w przyjemnościach, bez doświadczania cierpienia; że używki są rozwiązaniem naszych problemów; że można uciec od nieprzyjemnych emocji itd., wówczas przyjdzie nam zmierzyć się z prawdziwym życiem, w którym straty są na porządku dziennym. Na wiele tych strat nie mamy żadnego wpływu. A opór wobec nich będzie nam tylko przysparzał bólu i popychał w stronę szukania szybkiego ukojenia (np. poprzez używki).

Oczywiście możemy poniekąd zadbać o bilans zysków i strat w trakcie naszej egzystencji. Istotne jednak jest tu słowo „poniekąd”. Dlatego jak to mówi Modlitwa o pogodę ducha, ważne, byśmy nauczyli się odróżniać to, na co mamy wpływ, od tego, na co wpływu nie mamy. I działać tam, gdzie się działać da, a gdzie się nie da, odpuszczać. Aż w końcu… w sztuce tracenia dojdziemy do wprawy i będziemy mogli powiedzieć: „tak, straty to nie takie znów straszne sprawy”.

Duża Mi

Elizabeth Bishop

Jedna sztuka

przełożył Stanisław Barańczak

W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;
tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie straty,
że kiedy się je traci – nie ma sprawy.

Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy
stracone szanse, upływ chwil, zgubione klucze.
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.

Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz – wejdzie ci w nawyk
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.

Przepadł mi gdzieś zegarek po matce. Jaskrawy blask dawnych domów?
Dzisiaj blady cień, ukłucie w sercu. W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy.

Straciłem dwa najdroższe miasta – ba, dzierżawy ogromniejsze:
dwie rzeki, kontynent. Nie wrócę do nich już nigdy, ale trudno. Nie ma sprawy.

Nawet stracę Ciebie (ten gest, śmiech chropawy, który kocham), nie będzie w tym kłamstwa.
Tak, w sztuce tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;
tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.

PS

Nasz portal działa dzięki pracy wolontariuszy i drobnym zrzutkom. Jeśli uważasz to, co robimy, za pożyteczne, prosimy zasil nas wpłatą w wysokości symbolicznej kawy:

 

Scroll to Top