Skoro trafiłeś do Strefy U, być może już wiesz, że jesteś uzależniony. Ale też może dopiero zastanawiasz się czy problem uzależnienia dotyczy także Ciebie. Pewnie przewertowałaś/przewertowałaś już mnóstwo artykułów w tym temacie, wykonałaś/wykonałeś szereg testów pod kątem diagnozy U i nadal masz wątpliwości w tym względzie. Mamy dla Ciebie kilka wypowiedzi osób uzależnionych, które być może rozjaśnią Ci w głowie.
Romek, uzależniony
„Jeśli zastanawiasz się nad tym czy masz problem. To najpewniej go masz. Jeśli coś w Twoim piciu, paleniu fajek, marychy, robieniu zakupów, jedzeniu i innych dość częstych zachowaniach zaczyna Cię niepokoić, zaczynasz z tego powodu dostrzegać straty, zaczyna Cię to męczyć. To lepiej załóż, że jesteś już w czarnej dziurze, a nie że dopiero do niej zaglądasz i po prostu jesteś jej ciekawy”.
Lee Jampolsky (psycholog), uzależniony
„ Jeżeli wierzysz, że poszukiwanie źródeł szczęście poza sobą samym (w rzeczach, ludziach, miejscach, substancjach), przyniesie ci oczekiwane spełnienie lub zaspokojenie potrzeb, z dużym prawdopodobieństwem jesteś osobowością skłonną do uzależnień. (… ) „uzależnienie” jest pewnym aspektem ludzkiej natury dotyczącym wielu, jeśli nie większości z nas. Jeżeli tak jak mnie zdarzyło ci się kiedykolwiek myśleć, że twoje szczęście zależy od zachowania innego człowieka, posiadania kolejnej nowej rzeczy czy większej ilości pieniędzy, od znalezienia się w konkretnym miejscu, uprawiania seksu czy określonego rozwiązania danej sytuacji to (…) oprzyj się pokusie zastanawiania się czy twoja osobowość jest uzależniona czy nie”.
Maria, uzależniona
Wszyscy patrzą na uzależnienie jak na słabość. Słabość woli. Ale według mnie warto spojrzeć na uzależnienie jak na siłę, która ostatecznie powala siłacza. Zobacz jaką determinacja charakteryzuje każdego uzależnionego, by dotrzeć do celu: by się napić, przyćpać, by kupić kolejną rzecz, obstawić kolejną grę w kasynie itp. czy też w okresach abstynencji, by nadrobić stracony czas, by udowodnić w pracy, że bardzo się stara i jest użyteczny lub rodzinie, że jednak nie jest taki zły? By zdobyć używkę czy udowodnić, że jednak nie jest z nim tak źle, uzależniony potrafi postawić wszystko na jedną kartę i przeć po trupach do celu. To jest słabość? Nie, to raczej ogromna siła pragnienia. Pragnienia ucieczki od bólu, od wewnętrznej pustki, od rzeczywistości. Gdyby tylko zamienić tę determinację i właściwie ukierunkować tę siłę w stronę budowania swojego życia na prawdziwych wartościach, a nie na bagnach, jaka piękna i wzniosła budowla mogłaby z tego powstać? Może dlatego wielu ludzi, którzy wyszli z U i wykorzystali drzemiące w nich siły w dobrym celu, okazuje się niezwykle inspirującymi osobami.
Anonimowi Alkoholicy
Nigdy nie wiesz od czego jesteś uzależniony, dopóki sobie tego nie odmówisz.
Krzysiek, uzależniony
Uzależnienie to skutek, nie przyczyna. Zanim popadłem w uzależnienie nie radziłem sobie z życiem, z emocjami, z relacjami z ludźmi, z samym sobą. Miałem w sobie pustkę, która zionęła z głębi mnie i nie dawała się niczym zapchać. Wszystko, co dobre wpadało do niej i w niej tonęło. W efekcie moje życie zdawało mi się pozbawione sensu. Pełne problemów, nieszczęść, brzydoty, upierdliwości dnia codziennego, pełne stresu i napięć. Gdy pierwszy raz przyćpałem, odnalazłem ulgę, błogość. Pustka zniknęła, była wyłącznie pełnia. Gdyby tylko ten stan mógł trwać na zawsze. Niestety. Substancja przestawała działać. Wracała szara rzeczywistość. No i pustka, tyle że jeszcze większa niż przedtem. Ja jednak złapałem się już na haczyk. Zacząłem obsesyjnie gonić za ulgą. Wyjście z U było trudne. Przestałem ćpać, ale znów byłem pusty. Musiałem odnaleźć źródła tej pustki, zrozumieć skąd się wzięła, by w końcu dowiedzieć się, jak sobie z nią poradzić.
Charles Bukowski (pisarz), uzależniony
„Na tym polega problem z piciem. Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć. Kiedy zdarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić. A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo”
Edyta, uzależniona
Uzależnienie to podstępny skurczybyk. Gdy się pojawia – błyszczy, wdzięczy się, karmi cię i mami. Gotów jesteś wznosić do niebios peany za to, że ci to coś zesłały. To coś daje ci tyle szczęścia, radości, przyjemności. A potem to gówno zaczyna cię pożerać. Niestety orientujesz się, że coś jest nie tak, gdy już skwierczysz podgrzewany na grillu. Potem pożera cię ono, kawałek po kawałku, namiętnie i boleśnie, a ty – niczym ofiara cierpiąca na syndrom sztokholmski i tak nie chcesz się z tym gównem rozstać. Czy to nie chore?
Wiktor Osiatyński (prawnik), uzależniony
„Doświadczenie uzależnienia i wyzdrowienia sugeruje, by postrzegać alkoholizm w kategoriach braku pewnych umiejętności życiowych, dotyczących samopoznania, kontroli zachowań, kształtowania i wyrażania uczuć, a także nawiązywania więzi międzyludzkich. Nie oznacza to, że każdy, kto nie ma takich umiejętności, musi się uzależnić. Ale każdy uzależniony umiejętności tych nie ma i musi je nabyć, by zachować trzeźwość”.
Jakub Żulczyk (pisarz), uzależniony
„To, że nie budzisz się zasrany, pobity, to, że nie wyrzucono cię jeszcze z pracy, to, że wciąż masz rodzinę, to, że nie znajdują cię w krzakach z rozbitym łbem w dzień powszedni o godzinie osiemnastej – to wcale nie oznacza, że przed tobą może być „jeszcze trochę”. Twój czas kończy się w momencie, gdy organizujesz całe swoje życie tak, aby pić. Ja prawie nigdy nie miałem urwanych filmów. Rzadko kiedy traciłem nad sobą kontrolę. Po alkoholu bywałem miłym, serdecznym dla swoich przyjaciół, głośno gadającym błaznem. Potrafiłem stać prosto i w miarę składnie mówić nawet po wypiciu litra wódki. Gdy w końcu poszedłem na terapię, moi znajomi byli raczej szczerze zdziwieni, że akurat ja. No akurat o mnie by nie pomyśleli, że mam problem. Problem ma kto inny, ten, kto od tygodnia leży we własnym mieszkaniu w stanie podobnym do febry”.
Małgorzata Halber (pisarka, artystka), uzależniona
„Wszyscy nałogowcy wykonują jakąś czynność, która daje im ulgę. Tak bardzo chcą ulgi i przyjemności, że muszą ją powtarzać coraz częściej. To jakbyś miała taki przycisk, który wyłącza wszystko – naciskasz raz, drugi, dziesiąty, setny, ale musisz robić to coraz częściej i coraz więcej, bo w pewnym momencie ta ulga bardzo szybko mija i musisz jak najszybciej to powtórzyć. To jest ten wspólny mianownik. Bardzo, bardzo dawno temu pomyślałam też sobie, że wszyscy alkoholicy i wszyscy uzależnieni muszą być wrażliwi i delikatni, skoro muszą się upijać czy inaczej – odurzać. Że są to wyjściowo osoby wspaniałe. (…) Nałóg bierze się z braku. Z tego, że jesteś pusty w środku. Pusty i zaniepokojony. (…) Z tego, że nie możesz znieść tego, że jesteś sama ze sobą. Tego momentu, w którym nagle nie ma jakiegoś rozproszenia, nie wiesz, co jest w tobie w środku, boisz się tego i chcesz się czuć dobrze. Brak jest tak straszny, że musisz poczuć natychmiastową ulgę”.
Borys Szyc (aktor), uzależniony
„Alkoholizm „to choroba bardzo trudna do zdiagnozowania. Po cichu wchodzi w każdy zakamarek życia, a później wiąże się ze wszystkim, co robisz, z twoją miłością, z twoim jedzeniem, z twoim codziennym rytmem życia. I tak zaczyna się w ciebie wczepiać, że właściwie nie wiadomo, kiedy przejmuje nad tobą kontrolę. Żaden alkoholik nie potrafi wskazać tego dnia, gdy się nim staje, to się dzieje mimochodem. Mimochodem alkohol zaczyna zalewać wszystkie dziury w człowieku. A potem przestajesz w ogóle o nich myśleć, ale te dziury nie znikają”.
Szymon Bartnicki (b. dziennikarz sportowy), uzależniony
„Fazy uzależnienia od hazardu. Pierwsza to faza zwycięstw. Wygrane powodują nieuzasadniony optymizm. Myślisz, że możesz wygrywać i z tego żyć. Wtedy wpadłem totalnie, nie minął miesiąc, a się uzależniłem. Szybko grałem na wysokie sumy, za nie swoje pieniądze, czyli na przykład za to, co dostałem od rodziców na internat. W najgorszym momencie, w największym dole, miałem dwie kupki pieniędzy: na grę w sobotę i niedzielę. Na wypadek, gdybym przegrał hajs z soboty, zostawiałem sobie trochę kasy, żebym mógł jeszcze spróbować się odegrać w niedzielę i pospłacać długi chociaż w części. Kończyło się na tym, że przegrywałem wszystko z soboty, brałem niedzielne pieniądze i w środku nocy grałem na drużyny, które pierwszy raz w życiu widziałem na oczy. (…) Byłem w takim amoku, że nie liczyłem pieniędzy. Aż w końcu wszystkie źródła wyschły. Doszedłem do ściany”.