Odstawić alkohol jest łatwo, trudniej przestać pić

Gdy 15 lat temu poszłam na odwyk, myślałam, że jestem uzależniona od substancji chemicznej i że to właśnie jej odstawienie będzie najtrudniejsze. Dziś myślę, że chemiczna zależność to pikuś. Trudność sprawia cała reszta. 

 

Po odwyku prawie 10 lat nie piłam. Nie piłam, czyli dosłownie nie wlewałam w siebie żadnych procentów. Przez te 10 lat w sumie jechałam na strachu przed alkoholem. Unikałam miejsc, gdzie piją. Osób, z którymi wcześniej piłam. Szerokim łukiem omijałam w sklepach półki z alkoholem, byle nie koncentrować na nim uwagi. Na terapii zamkniętej, a potem jeszcze dochodzącej nauczyłam się alkoholu bać. I na początek to dobre. Lepiej się bać i nie zapuszczać się tam, gdzie łatwo mogą cię znokautować, niż grać chojraczkę i zaliczyć zgon. 

A jednak po blisko 10 latach znów popłynęłam. I to na rok. Czas po terapii się wydłużał, kontaktu z innymi niepijącymi alkoholikami praktycznie nie utrzymywałam (bo po co mi AA, tam tylko patologia) i moja głowa jakoś tak sama zaczęła kombinować, że może z tym całym niepiciem to jednak jakaś ściema. Może ja wcale nie jestem alkoholiczką? Może mogłabym pić kontrolowanie (to przecież teraz takie modne)? A jak już pewien lekarz powiedział mi, gdy wspomniałam mu o swoim alkoholizmie: „Eee tam, według mnie to pani nie jest tam żadną alkoholiczką”, to dla mnie było jak woda na młyn. No i popłynęłam. 

Oczywiście od pierwszego łyku o żadnej kontroli nie było mowy. Człek przecież musiał sobie odbić za te 10 lat posuchy. Zapiłam się wtedy niemal na śmierć. Widać, tego potrzebowałam, by w końcu przyczołgać się do AA. 

W AA nie ma terapii, czyli tego stricte psychologicznego podejścia. W AA są ludzie, którzy dzielą się ze sobą swoim doświadczeniem związanym z trzeźwieniem. I to trzeźwienie opierają na prostym programie 12 kroków. Dzięki temu programowi i ja zaczęłam trzeźwieć. 

Przede wszystkim zrozumiałam, że odstawienie alkoholu, czyli niepicie nie oznacza jeszcze trzeźwienia. Możesz przestać pić, ale wciąż działać i myśleć jak pijana/y. Poza tym przestałam alkoholu się bać. On kompletnie stracił dla mnie wartość. Stał się dla mnie czymś równie podniecającym, co dla większości facetów sztuka naklejania tipsów. 

Wcześniej, po terapiach, gdy jedynie nie piłam, ale nie byłam też trzeźwa, alkohol wciąż był dla mnie wartością, tyle że niedostępną. Wiedziałam, że nie mogę po niego sięgać, co nie znaczy, że  jakbym mogła bez większych konsekwencji, to bym po niego sięgnąć nie chciała. Nadal pozostawał dla mnie atrakcyjny. Bo też i atrakcyjne wydawały mi się wszystkie rozwiązania dostarczające mi szybkiej ulgi, redukujące napięcie,  stres, odcinające od problemów. Jednak, gdy przestajesz szukać tego typu ulgi, alkohol traci moc. Jest czymś, czego do niczego już nie potrzebujesz. 

Nie sztuką więc jest przestać pić, ale wytrzeźwieć już tak. Bo aby wytrzeźwieć trzeba umieć zatrzymać się w dyskomforcie, trzeba przestać uciekać, trzeba nauczyć się stawiać problemom czoła, trzeba pracować nad uzdrowieniem emocji, nad zapanowaniem nad chorym umysłem, trzeba porzucić iluzje o kontroli nad własnym życiem, oderwać się od swojego ego, stać się pokornym, żyć uczciwie i wiele innych. 

Wydaje się trudne, prawda? Ale gdy się pomyśli, że całą tę sztukę opanowujesz za sprawą  12 prostych kroków, to już nie brzmi tak strasznie. Wystarczy te kroki stawiać każdego dnia i jesteś trzeźwy.  Nie tylko możesz bez alkoholu żyć, ale z tobą niepijącym zaczynają móc żyć także inni. 

A wtedy dopiero zaczyna się fajne życie. 

Duża Mi

Scroll to Top