Dorosłe dzieci muszą dorosnąć

Po latach rozmaitych terapii i uczęszczania na mityngi DDA/DDD, w końcu do mnie dotarło, że identyfikując się jako dorosłe dziecko alkoholika czy też dorosłe dziecko z dysfunkcyjnej rodziny, wciąż tkwię w roli dziecka. Owszem wyrośniętego, ale cały czas dziecka.

Nie wiem, co się wydarzyło, jaka zmiana we mnie zaszła. Ale od jakiegoś czasu, biorąc udział w mityngach DDA/DDD, zaczęłam odczuwać wyraźny dyskomfort. Coś mi w nich przeszkadzało, coś zaczęło uwierać. Denerwowałam się, bo dotychczas bardzo lubiłam te nasze cotygodniowe spotkania, a teraz obserwowałam, że zbieram się na nie z coraz większym ociąganiem i z jakąś niechęcią.

„O co ci chodzi?” – pytałam samą siebie, ale przez długi czas nie znajdowałam odpowiedzi. Pewnego dnia jednak, gdy na mityngu czytałam naszą DD-owską preambułę, dotarło do mnie znaczenie skrótów DDA/DDD – Dorosłe Dzieci. Zalała mnie fala gorąca. Bo oto właśnie zaliczyłam wgląd, że metrykalnie jestem dorosła, lecz psychicznie zatrzymałam się w czasie na etapie dzieciństwa. Moje sposoby radzenia sobie z problemami, mój odbiór rzeczywistości, moje myślenie, odczuwanie i zachowania, wszystko to było dziecięce, żeby nie powiedzieć dziecinne.

To ciągłe użalanie się nad sobą, widzenie siebie w roli ofiary, nieumiejętność radzenia sobie z emocjami, nieustanne poczucie bezradności i bezsilności, niezwykle chwiejne i raczej niskie poczucie sprawczości, czy to nie są reakcje dziecka? Przecież w nich nie ma niczego dorosłego, żadnego przejawu dojrzałości, jedynie dziecięce sposoby przystosowania się, kompletnie zawodzące w dorosłym życiu.

To wtedy mnie olśniło. Zrozumiałam, że ja tak dłużej nie chcę. Nie chcę już być dzieckiem, chcę naprawdę dorosnąć. Nie chcę już bać się i czuć, że jestem w potrzasku, w pułapce, z której nie ma wyjścia.

Dorosły człowiek ma przecież znacząco więcej możliwości działania i radzenia sobie z przeciwnościami losu niż dziecko.

A skoro metrykalnie jestem dorosła, najwyższy czas przyjąć te przywileje dorosłości. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego nie przyjęłam ich wcześniej? Odpowiedź na to pytanie okazała się dość prosta – identyfikując się jako dziecko, nie dałabym rady ich unieść. Dorosłe przywileje wiążą się bowiem także z ciężarem odpowiedzialności za decyzje, za błędy, za sukcesy i porażki. To nie na dziecięce barki. Mimo wczesnej parentyfikacji, jakiej doświadczyłam w dzieciństwie, a może na skutek tej właśnie, miałam alergię na dorosłość. To, że musiałam zbyt wcześnie dorosnąć i jako dziecko samotnie mierzyć się z wyzwaniami, jakie życie stawia dorosłym, a nie dzieciom, sprawiło, że gdy metrykalnie zakończyłam wiek dziecięcy, wystawiłam fucka dorosłości. Oczywiście zupełnie nieświadomie. Uznałam nie bez dumy, że jako dorosłej, nikt mnie już nie zmusi do tego, by dorosłą być. Niestety okazało się, że to był kanał, bo w ten oto sposób utknęłam w dzieciństwie.

Sama to sobie zrobiłam. Wpakowałam się do strefy mroku i na własne życzenie spędziłam w niej dodatkowych kilkanaście lat. Mimo że fizycznie dawno temu opuściłam swoją patologiczną rodzinę, psychicznie zamurowałam się w przeszłości.

Przez wiele lat mojego „dorosłego” życia żyłam przeszłością, ciągłym analizowaniem sytuacji z rodzinnego domu, pielęgnowaniem uraz, tropieniem doznanych wtedy krzywd. Na terapiach mówiono mi, że aby pójść dalej, muszę to wszystko wyciągnąć na wierzch i jeszcze raz doświadczyć trudnych emocji, tyle że w bezpiecznych warunkach. Dziś jednak mam wątpliwości, czy rzeczywiście tego potrzebowałam. A przynajmniej czy potrzebowałam to robić tak długo. Myślę, że na pewnym etapie mojego rozprawiania się z przeszłością zabrakło osoby, która zapytałaby mnie: „A nie uważasz, że pora już zostawić przeszłość za sobą?”. Która by mi uświadomiła, jaką cenę płacę za kurczowe trzymanie się przeszłości – że właściwie nie żyję swoim życiem, nie dojrzewam, nie tworzę nowej jakości, tylko stale powielam stare nieadaptacyjne schematy i kręcę się wokół własnej osi.

Mityngi DDA/DDD też zrobiły tu krecią robotę. To ciągłe pochylanie się nad zranionym dzieckiem nie pozwalało mi dostrzec, że gdzieś z boku czeka na mnie mój własny dorosły, z jego niezaspokojonymi potrzebami. Niedziwne więc, że ciągle chodziłam sfrustrowana, nie rozumiejąc w zasadzie źródeł tej frustracji. Część mnie była zaopiekowana, ale inne części pozostawały kompletnie zaniedbane. Mój dorosły domagał się uwagi, a ja zupełnie go lekceważyłam. Kiedy chciał w jakikolwiek sposób przejąć kontrolę nad moim życiem, ja brutalnie go odpychałam, pozwalając działać dziecku. To oczywiście miało swoje konsekwencje. Bo jeśli w dorosłym życiu to dziecko podejmuje decyzje, dziecko musi unieść ciężar ewentualnej porażki, dziecięce potrzeby wiodą prym, to wychodzi z tego niezły bajzel, zupełnie jak u tytułowego bohatera powieści J. Korczaka „Król Maciuś I” – totalna degrengolada.

Gdy teraz patrzę wstecz, na wszystkie moje życiowe wybory, jakich dokonywałam, będąc jedynie metrykalnie dorosłą, widzę, iż wiele z nich od początku było skazanych na porażkę. Gdy zamiast dorosłego to dziecko decyduje o związku na całe życie, o posiadaniu dzieci, o ścieżce kariery zawodowej, inwestycjach, to marne szanse na sukces. Nie dziwię się, że przez wszystkie te lata miałam poczucie chaosu i że niczego nie ogarniam. Żyłam z głębokim wewnętrznym podszeptem, że coś jest bardzo nie tak, ale za to „nie tak” winiłam przeszłość, moich rodziców, ich sposoby wychowywania mnie itd. Tymczasem sama sobie to robiłam, uciekając przed dorosłością.

Obecnie nie chodzę już na mityngi DDA/DDD i staram się tymi skrótami siebie nie etykietować. Byłam dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej, z rodziny alkoholowej, ale już nim nie jestem. Dorosłam. Mogę zbudować swoje życie na własnych zasadach, w oparciu o nowatorskie technologie, a nie posiłkując się zmurszałymi materiałami z rozbiórki dawnego domu.

Nie chcę już być dzieckiem. O jakieś 20 lat za późno, ale w końcu zamykam ten rozdział i przeszłości mówię: „Adieu!”.

Warto przeczytać: Maria Peszek pyta ojca: „Dlaczego jest we mnie mrok?”

Luiza

PS

Nasz portal działa dzięki pracy wolontariuszy i drobnym zrzutkom. Jeśli uważasz to, co robimy, za pożyteczne, prosimy zasil nas wpłatą w wysokości symbolicznej kawy:

Scroll to Top