Co NIEuzależnieni chcieliby wiedzieć o uzależnieniu? – część I

Zapytaliśmy osoby nieuzależnione o nurtujące ich pytania związane z uzależnieniami. Czego chciałyby się dowiedzieć na ten temat? Co ich zastanawia, gdy myślą o nałogu? Przenikliwość tych pytań nas zaskoczyła, czasem rozbawiła. Ale postaraliśmy się odpowiedzieć na nie, posiłkując się wiedzą z naszych własnych doświadczeń. Oto I część tego eksperymentu.

1. Czy na początku „wkręcania się” w nałóg przychodzi taka myśl czy wątpliwość: „kurde, chyba mam problem”. Chodzi o to, czy pojawia się taka świadomość, czy tej świadomości w ogóle nie ma i dopiero ktoś z zewnątrz musi to zauważyć, powiedzieć?

Duża Mi: U mnie ta świadomość była, ale jeśli człowiek tkwi już w mechanizmach uzależnień, to wszelkie podszepty tej świadomości, bardzo szybko spychane są gdzieś głęboko tak, żeby ich nie widzieć. Tak więc, w mojej głowie pojawiała się – i to już na wczesnym etapie picia alkoholu – taka myśl, że chyba piję za dużo, bo w sumie od samego początku było to picie kasacyjne, ale bagatelizowałam ją. Mówiłam: „oj tam, oj tam, nie przesadzaj, nie pękaj, baw się”. Zatem myśli i wątpliwości są, ale nie mają one wielkiej mocy. Łatwo je spacyfikować, zwłaszcza kiedy pod ręką ma się substancję taką jak alkohol.

2. Czy trzeźwiejąc można całować się z osobą, która spożywała alkohol?

Radek: To pytanie mnie rozbawiło. Choć sądzę, że wcale nie jest od czapy. Myślę, że całowanie się z osobą, która piła alkohol, dla trzeźwiejącego alkoholika, zwłaszcza będącego na początku drogi, może być silnym wyzwalaczem. Zapach i smak alkoholu mogą uruchomić głód substancji.  

3. Podczas pandemii zostały udostępnione środki do dezynfekcji na bazie alkoholu. Czy zapach jest bodźcem, który może wywołać powrót do nałogu? 

Radek: Tak, zapach może być wyzwalaczem. W szczególności dla tych alkoholików, którzy pili nie tylko alkohole spożywcze albo nie bawili się w wymyślne drinki, tylko sięgali po spirytus. Na pewnym etapie zaawansowania nałogu, alkoholik nie pogardzi nawet „wodą brzozową”, jeśli nie ma lepszej opcji. Wydaje nam się, że to się zdarza tylko alkoholikom z totalnego dna społecznego, ale ta choroba ma w nosie społeczny status, więc zdarza się i tym na dole, i tym na górze. Zatem moim zdaniem owszem, pandemiczna dezynfekcja mogła u niektórych trzeźwiejących alkoholików skutkować głodami.

4. Czy osoby uzależnione używają kosmetyków na bazie alkoholu?

Kamila: Mnie na odwyku powiedziano, żeby takich kosmetyków nie używać. Więc po wyjściu ze szpitala, pozbyłam się wszystkich tych na bazie alkoholu, a potem kupując następne, uważnie badałam skład każdego z nich. Po blisko pięciu latach trzeźwości, już tak bardzo nie zwracam na to uwagi, ale mimo wszystko wybieram raczej te kosmetyki, które są wolne od alkoholu. Myślę, że dla osób początkujących ważne jest by mieć jak najmniej bodźców, które o alkoholu przypominają lub jakoś się z nim kojarzą. Chodzi o to, by przestać o nim ciągle myśleć, by się na tym piciu czy niepiciu stale nie koncentrować. By stworzyć sobie taką wolną od alkoholu przestrzeń – strefę bezpieczeństwa i nie kusić losu, nie kusić siebie. Z czasem to staje się łatwiejsze. Mniej intensywnie reagujemy na bodźce, które w przeszłości były dla nas silnymi wyzwalaczami. Ale na początku drogi lepiej zrezygnować z kosmetyków na bazie alkoholu. Nie warto ryzykować.

5. Jak odróżnić nałóg od natręctw?

Danka: Nie wiem, jak brzmi fachowa odpowiedź na to pytanie, bo nie jestem psychologiem czy psychiatrą, ale z perspektywy osoby uzależnionej, to w sumie między jednym a drugim wielkiej różnicy nie widzę. Bo czy ktoś z natręctwem typu: częste mycie rąk, który czuje przymus ich umycia, bo inaczej wydaje się mu, że zwariuje, że się rozpadnie, że świat się skończy, różni się czymś od alkoholika czy narkomana, który obsesyjnie myśli o alkoholu i u którego potrzeba napicia się jest tak silna, że aż go fizycznie skręca? I w nałogu i w natręctwach jest silny przymus, jest obsesyjność, którym wszystko jest podporządkowane i które trudno przerwać. Nie wiem czy osoby z natręctwami można uznać za uzależnionych, ale zapewne uzależnionych można uznać za osoby cierpiące na natręctwa.

6. Niby jest tyle instytucji, które oferują pomoc w nałogu, a jak to jest naprawdę, kiedy człowiek o tę pomoc poprosi?

Roman: Różnie. Generalnie wydaje mi się, że naprawdę w Polsce jest dobry dostęp do leczenia uzależnień. Ja sam nie miałem problemu, żeby uzyskać od lekarza skierowanie na odwyk. Potem owszem, musiałem trochę (kilka tygodni) poczekać na przyjęcie do szpitala, bo nie dzieje się to na zawołanie – ot, danego dnia przychodzi ci ochota na leczenie i danego dnia je zaczynasz – ale według mnie, jeśli ktoś chce się leczyć, to tę pomoc dostanie. Problem widzę natomiast w tym, że aby zostać przyjętym na detoks czy odwyk w instytucjach publicznych trzeba być wyzerowanym. Według mnie to absurd, bo uzależnionemu samemu bardzo trudno się wyzerować. Żeby się wyzerować musiałby przez jakiś czas nie pić, a na pewnym etapie nałogu, taka nagła próba odstawienia alkoholu może się skończyć padaczką czy innymi sensacjami. Ogólnie jednak sądzę, że ta realna pomoc w naszym kraju jest, tylko trzeba chcieć z niej skorzystać.

7. Czy osobę uzależnioną np. od alkoholu czy narkotyków można ubezwłasnowolnić np. częściowo, tak aby zmusić ją do podjęcia leczenia?

Marta: Teoretycznie można, choć to bardzo trudne, nawet jeśli staramy się o ubezwłasnowolnienie częściowe. Ja starałam się o takie dla mojej dorosłej córki uzależnionej od alkoholu i narkotyków. W tym celu zgłosiłam się do Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, która pozytywnie rozpatrzyła mój wniosek, to znaczy uznała, że istnieją przesłanki do wystąpienia do sądu o częściowe ubezwłasnowolnienie mojej córki i skierowanie jej na przymusowe leczenie odwykowe. Wszystko to trwało jednak bardzo długo, choć myślę, że i tak w sumie byłam potraktowana priorytetowo, dzięki moim kontaktom w Urzędzie Miasta. Ostatecznie osiągnęłam to, na czym mi zależało. Córkę zmuszono do leczenia. Tyle że pod przymusem niewiele z tego leczenia było korzyści. Wsadzano ją do szpitala, ona stamtąd uciekała albo nawet przechodziła przez cały odwyk, a po wyjściu zaraz zapijała. I tak w kółko. Szczerze, nie mam już siły o nią walczyć. Nie wiem jak to się skończy. Obecnie jest na kolejnym odwyku, ale ja już nie mam szczególnej nadziei, że po nim coś zmieni się na lepsze.

Tutaj możesz przeczytać cz. II

Strefa U

PS

Nasz portal działa dzięki pracy wolontariuszy i drobnym zrzutkom. Jeśli uważasz to, co robimy, za pożyteczne, prosimy zasil nas wpłatą w wysokości symbolicznej kawy:

Scroll to Top