Wielu uzależnionych – zwłaszcza na początku ścieżki trzeźwienia – martwi się tym, jak w towarzystwie odmówić spożycia alkoholu: co powiedzieć, jak uciąć namowy do picia, jak nie wyjść na dziwaka? Oto kilka sposobów, które my stosujemy.
Dziękuję, nie piję.
Prosto i na temat. Mówisz: „Nie” i ucinasz wszelkie dyskusje słowami: „Nie, bo nie. Czego nie rozumiesz w słowie NIE?”.
Prawda jest bowiem taka, że wszelkie komentarze, jakie następują po takim naszym „NIE”, typu: „Ale dlaczego?”, „Jak to? Ze mną się nie napijesz?”, „Nie wypijesz za zdrowie syna?”, „Nie uczcisz z nami sukcesu?”, „Kto nie pije, ten kabluje”, „A co Ty, alkoholikiem jesteś?”, są manipulacją. Mają nas zawstydzić i wywołać wyrzuty sumienia poprzez odwołania do lojalności pewnej wspólnocie czy też duchowi wspólnoty.
Warto zdać sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś nie respektuje naszej odmowy, tak naprawdę nas nie szanuje.
Uważa, że wie lepiej, co jest dla nas dobre. Narzuca nam swoją wolę, nie zważając na nasze potrzeby i próbując postawić nas w niezręcznej emocjonalnie i towarzysko sytuacji.
Więc to nie my mamy się czego wstydzić w tej sytuacji. Co więcej, możemy nawet poczuć usprawiedliwioną irytację tym, że ktoś próbuje nami w tak prymitywny sposób sterować.
Nie ma co jednak unosić się gniewem (gniew to woda na młyn uzależnionej osobowości). Wystarczy zrozumieć, że wielu ludzi działa pewnym społecznym schematem. Nie zastanawia się nawet nad tym, co mówi i jakie znaczenie mają te powtarzane przez nich słowne konstrukcje. Używają pewnych kalk, zachowują się tak, jak im się wydaje, że trzeba się zachować (np. namawiać nieprzekonanego, zachęcać wątpiącego w imię „wyższych” celów – choćby wspólnej zabawy).
Warto dać sobie prawo do odmowy. Warto zrozumieć, że mamy prawo do stawiania granic, a inni powinni to uszanować. Jeśli wewnętrznie, na głębszym poziomie będziemy to mieli poukładane, będziemy mieli na to w sobie zgodę, manipulacje zewnętrzne nie będą miały na nas już takiego wpływu.
Dodatkowo dobrze też przypominać sobie własne priorytety.
Dla trzeźwiejącego alkoholika nadrzędną wartością jest nie sięgnąć po pierwszy kieliszek.
To praktycznie kwestia życia i śmierci. Ktoś po drugiej stronie (namawiający) nie musi wiedzieć, jakie to dla nas ważne – grunt, byśmy my o tym pamiętali. Wówczas będzie nam łatwiej obronić przed samymi sobą naszą odmowę.
Swoje już w życiu wypiłem/wypiłam?
Nie wszyscy potrafią jednak od razu twardo postawić granice. Niektórym z nas powiedzenie: „Nie, bo nie” wydaje się zbyt trudne i w jakiś sposób niegrzeczne. Czujemy się zmuszeni wytłumaczyć się ze swojej odmowy. To wytłumaczenie się może wyglądać różnie, w zależności od tego, w jakim gronie jesteśmy i jaką mamy w sobie gotowość do mówienia szczerze o naszej chorobie.
Część z nas potrafi powiedzieć wprost: „Nie piję, bo jestem alkoholikiem, alkoholiczką”, ale to raczej rzadkość i nie ma co sobie dokładać za to, że na tego typu szczere wyznania nie każdego z nas stać. Nadal w wielu środowiskach alkoholizm odbierany jest pejoratywnie. Boimy się społecznego ostracyzmu, odrzucenia, potępienia, niezrozumienia. I nie są to bezpodstawne obawy. Jeśli więc ktoś z nas nie czuje się gotowy na takie wyznania lub uważa, że w danej grupie mogą mu one zaszkodzić, nie powinien z tego powodu robić sobie wyrzutów. To nie zawsze kwestia braku odwagi, ale zdrowego rozsądku. Można znaleźć inne sposoby „wytłumaczenia się”.
Niektórzy z nas starają się argumentować swoją odmowę bardziej na luzie pt.: „Swoje już w życiu wypiłem/wypiłam”. Albo też szczerze – aczkolwiek bez etykietowania się słowami alkoholik/alkoholiczka – mówimy: „Nie piję, bo nie umiem pić. Nie potrafię skończyć na jednym kieliszku, więc wolę nie zaczynać”.
Niestety, w tym drugim przypadku zawsze istnieje ryzyko, że na imprezie znajdą się tacy, którzy postanowią się nami zaopiekować i zaoferują, że oni będą nas kontrolować i nie dadzą nam się upić.
Od niedawna jeden z nas, alkoholików, dość nieładnie się z takimi namawiaczami rozprawia, odpowiadając im dobitnie: „Idi na chuj”.
Jeszcze inni z nas tłumaczą się ze swojego niepicia dość enigmatycznie: „Mam alergię na alkohol”. A jeśli namowy nie ustępują, dodają: „Jakbym miał alergię na orzeszki i wiedział(a)byś, że ich zjedzenie grozi mi zgonem, też byś mnie namawiał(a) do ich zjedzenia?”.
Jedno z nas natrafiło na imprezie na osobę dociekliwą, która bardzo chciała się dowiedzieć, na czym ta alergia na alkohol polega. „Po alkoholu duszę się” – usłyszała i na tym się skończyło. Bo jak niby dyskutować z takim wyjaśnieniem?
Racjonalnie bądź kreatywnie
Zmotoryzowanym łatwiej, bo mogą rzucić argument typu: „Przyjechałem autem, więc nie piję”.
Można też wywinąć się od namawiania nas do picia słowami: „O nie, po alkoholu mam straszne migreny” albo „Daj spokój, nie namawiaj mnie do picia. Po alkoholu rzygam jak kot. Uwierz mi, nie chcesz widzieć mnie w takim stanie”.
Nasz żartobliwy trzeźwiejący kolega, Artur, lubi się bawić odmawianiem i wciąż testuje różne formy – na tzw. różne przypadki namawiaczy. Gdy ostatnio na weselu trafił mu się wyjątkowo upierdliwy namawiacz, kolega zaczął snuć mu opowieść: „Pamiętam, jak pewnego razu się upiłem. Przyczepił się do mnie taki namolny gość, który strasznie mnie wkurzał. No, powiem ci, że do dziś facet omija mnie na ulicy szerokim łukiem. Długo po tej imprezie dochodził do siebie. W szpitalu. Bo wiesz, często jak sobie golnę, budzi się we mnie bestia i ja kompletnie tego nie kontroluję. Akcja – reakcja. Myślę, że lepiej nie budzić demonów”. Opowieść wyssana z palca, ale okazała się na tyle sugestywna, że namawiacz odpuścił.
Z kolei Agnieszka – nasza koleżanka alkoholiczka – znalazła sposób na namolnych namawiaczy, którzy będąc na rauszu, lubią „zachęcać” ją do picia, robiąc jej dwuznaczne propozycje. (Uwaga! Przykład argumentacji dość obrzydliwy).
– Mówię im wówczas, że nie piję, bo po piciu robię się łatwa – opowiada. – Oni oczywiście wtedy jeszcze bardziej się rozochocają i już śliniąc się stają w blokach startowych, a wtedy dodaję: „Po alku łatwo puszczają mi zwieracze”.
– Grunt, żeby nie brać siebie samych i tego całego odmawiania picia śmiertelnie poważnie – uważa Artur. – Naprawdę nie musimy się tłumaczyć z niepicia, ale jeśli chcemy, możemy to robić na 1000 różnych sposobów. Możemy mówić wprost lub bawić się naszą kreatywnością. Najważniejsze, żebyśmy pozostali trzeźwi i z naszym sposobem odmowy czuli się OK.
Warto przeczytać: Jak przetrwać urlop na trzeźwo?
Strefa U