Czym jest dla mnie modlitwa o pogodę ducha?

Nie wiem czy Bóg istnieje, a wiarę postrzegam bardziej w sposób filozoficzny niż religijny. Niemniej „modlitwę o pogodę ducha” odmawiam nawet kilka razy dziennie, często pomijając słowo „Bóg”. Traktuję ją jak mantrę, dzięki której udaje mi się poskromić zbyt rozchwiane emocje.

 

Boże, użycz mi pogody ducha,

Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,

Odwagi,

Abym zmieniał to, co mogę zmienić

mądrości,

Abym odróżniał jedno od drugiego.

 

Jako typowa uzależniona (choć na szczęście już bierna w tym względzie):

  • Mam skłonność do rozkręcania swoich emocji.

Często wkurzam się lub zamartwiam sprawami, na które kompletnie nie mam wpływu.

  • Jeśli okazuje się, że jednak mam na coś wpływ, coś mogłabym zmienić, odczuwam lęk przed zmianą.
  • Kiedy zaś zastanawiam się, na co tak naprawdę wpływ mam, pojawia się niepewność.

Powtarzanie „modlitwy o pogodę ducha” pozwala mi na chwilę się zatrzymać, złapać dystans do danej sytuacji i ostatecznie ułatwia podjęcie decyzji.

Na początku mojej drogi trzeźwienia modlitwa ta spełniała jednak inną funkcję.

Była nieocenionym narzędziem w radzeniu sobie z wyzwalaczami głodów alkoholowych czy narkotykowych.

Pomogła również  w procesie akceptacji mojej choroby.

Nieraz próbowałam wrócić do kontrolowanego zażywania alkoholu czy też innych substancji psychoaktywnych. I wielokrotnie przekonałam się, że to po prostu niemożliwe. Budziło we mnie złość, że nie jest tak, jak bym chciała. Że nie mogę dostać czegoś, czego – jak mi się zdawało – tak bardzo potrzebuję. Walczyłam, buntowałam się, płakałam. Nie mogłam się z tym faktem pogodzić.

Dzięki modlitwie o pogodę ducha zrozumiałam, że nie zawsze musi być po mojemu. Nie zawsze też to, czego pragnę, jest tym, czego rzeczywiście potrzebuję.

Jaki sens ma moja niezgoda na sprawy, którym nie mogę zaradzić? Czy nie lepiej próbować zmieniać to, na co mam wpływ, niż walczyć z wiatrakami? Mogłam przecież zadbać chociażby o to, aby moje życie przestało kręcić się tylko wokół używek. Mogłam zatroszczyć się o siebie w taki sposób, by używki przestały być mi potrzebne.

„Modlitwa o pogodę ducha” to nie zaklęcie, które w magiczny sposób odmienia życie. Przynajmniej nie w moim wypadku. Dla mnie jest ona po prostu jednym z tych narzędzi, które ułatwiają poruszanie się w owym życiu.

Matylda

Warto przeczytać: Wychodzisz z uzależnienia? Zobacz ten film 

 

Scroll to Top